Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupi
-
U mnie po utracie Tico w wypadku wymagania do zakupu wyglądały tak:
- Auto nowe, po pierwsze miałem już dość ciągłego dokładania kasy na drobiazgi, w dodatku wiedziałem że urok dbania o starszy samochód polega na tym, że ubezpieczyciel wypłaci mi za szkodę całkowitą grosze w porównaniu do tego co włożyłem w Tico w ostatnim czasie (za konserwację parę miesięcy wcześniej zapłaciłem niewiele mniej niż potem dostałem za cały samochód), po drugie potrzebowałem samochodu szybko. Nie pamiętam dokładnie ile dni mi zakup ostatecznie zajął, ale chyba sporo poniżej tygodnia od utraty Tico. W międzyczasie użytkowałem z żoną Corollę na zmianę, co było męczące, ale pozwoliło mi przetrwać te kilka dni bez własnego auta. Z zakupem używki w dobrym stanie mógłbym się bujać kilka tygodni (choć przy poprzedniej stłuczce która unieruchomiła Tico kupiłem drugie Tico w ten sam dzień, ale wtedy wiedziałem że kupuję auto tylko na parę tygodni i wziąłem pierwszą z brzegu padakę).
- Auto do użytku miejskiego, więc jak najmniejsze (parkowanie w dziurze w którą się nie wcisnął kompakt przede mną!), w środku ma być wystarczająca ilość miejsca dla dwóch dorosłych osób i fotelika dla dziecka z tyłu (80% czasu jeżdżę sam, 19% z żoną i dzieckiem, sporadycznie w 3-4 dorosłe osoby), bagażnik może być wielkości siatki na zakupy, to wcale nie jest tak że świeżo upieczony ojciec potrzebuje kombi z przyczepką jak niektórzy twierdzą.
- Ekonomiczne, czyli spalanie jak najniższe przy eksploatacji na bardzo krótkich dystansach i w korkach, silnik benzyna, najlepiej wolnossąca, im mniejsza pojemność tym lepiej (OC).
- Poduchy przynajmniej przednie i boczne z obu stron (świeży dzwon w Tico pozostawił nieprzyjemne wspomnienia).
- Isofix - po pierwsze bezpieczeństwo po drugie wygoda użytkowania zwłaszcza na krótkich miejskich przejazdach, już nie jest tak że przypięcie fotelika zajmuje tyle samo czasu co dojazd do przychodni.
- Pięciodrzwiowy - w aucie miejskim ewentualny pasażer potrzebuje wygody wsiadania, kompakt na dalsze trasy wystarcza mi trzydrzwiowy.
- Klimatyzacja - to już nie jest bajer, a element poprawiający bezpieczeństwo, jazda z zaparowanymi szybami lub z potem zalewającym oczy jest nie tylko nieprzyjemna, ale niebezpieczna.
Wstępna selekcja wyłoniła kilka typów, potem poprosiłem o radę na zlosnikiu żeby upewnić się że nic ciekawego nie przeoczyłem, wycieczka do dealerów, jazdy testowe, sprawdzenie budżetu (dopiero w tym momencie!) i zakup. Z kupionego Suzuki Alto jestem zadowolony, całkowicie spełnia moje wymagania.
Gdybym zaczął "po polsku" od budżetu i kupił największy kombiwagon jaki znajdę w tych pieniądzach (bo jak inaczej z dzieckiem!) to wylądowałbym pewnie w starym passacie jakich pełno na naszych drogach, jego zalet w mieście i tak bym nie wykorzystał, za to dobiłoby mnie spalanie i naprawy, bo kupując na chybcika pewnie trafiłbym na jakieś odpicowane truchło.
-
Można jeszcze było coś
indywidualnie wytargać od dealera (ja wynegocjowałem dywaniki i radio, co w tamtych
latach było niezłym wynikiem).No to rzeczywiście niezły wynik, ja wynegocjowałem tylko dywaniki
Mogło być jeszcze
tak, że wyprzedawali poprzedni rocznik po 19.200, mówiąc o upuście 3.000, po czym,
gdy skończyły się zapasy, sprzedawali nowe za 20.600 - z 2.000-cznym upustem...Pewnie tak. Mogłem poczekać, ale to już historia
-
Co do budżetu - zauważyłem, że w naszym kraju samochód traktowany jest jako spełnienie marzeń - chuchany i dmuchany (a i tak w końcu mu się przydarzy przycierka - jak pewnie 90% aut, które jeżdżą na drogach, albo chociaż puknięcie drzwiami auta obok na parkingu - bo było ciasno - auto to często synonim luksusu i rodziny maksymalnie napinają budżet, by kupić auto... które tak naprawdę nie jest im konieczne. Szwagier wydał w zeszłym roku prawie 130kPLN za auto, w tym 30kPLN kredytu (wbrew pozorom, jest to jednak coś innego niż leasing) i... stoi ono głównie w garażu, bo:
- jeszcze, nie daj dowolnie wybrane bóstwo, ktoś je przytrze na parkingu, albo jakiś zawistnik gwoździem przejedzie,
- pali jak smok, bo to dwulitrowa 150 konna benzyna a i samo auto ciężkie, także wychodzi mu koło 9 litrów na 100km przy lekkiej nodze i to na trasie, w korkach lepiej nie mówić.
W ten sposób przez rok przejechał niecałe 10kkm (które ja wykręcilem w niecałe pięć miesięcy) tracąc lekko 20% na wartości (bo w cenę wliczone było ubezpieczenie i felgi, jak się okazało: krzywe, z oponami zimowymi)...
Najgorsze jest to, że ludzie widząc cenę auta (ha, stać mnie!) nie liczą tego, że aby je utrzymać przez najbliższe pięć lat pewnie włożą w nie prawie drugie tyle, ile kosztowało: paliwo, ubezpieczenie (pewnie sensowny pakiet "od wszystkiego" kosztuje ponad 5kPLN dla auta wartego ok. 100kPLN), opony (im większe koła i niższy profil, tym bardziej cena szybuje w kosmos - dlatego mi opłacało się bardziej kupić drugie alufelgi o mniejszym rozmiarze z oponami zimowymi, niż same opony), ceny serwisu, ceny części (już w trzyletnim aucie coś potrafi szwankować, a w pięcioletnim niektóre naprawy zawieszenia przyprawiają o palpitacje serca).
Dla mnie najważniejsze jest jedno: auto ma jeździć, mogą się przydarzać drobiazgi, ale nie powinno się rozkraczyć na drodze. Jeśli podejrzewam, że tak się może stać, to wolę się pozbyć takiego auta i dopłacić do nowego (bo każda godzina, kiedy nie mogę pracować, może mnie zbyt drogo kosztować)...
-
Czytając Twoją listę wydaje mi się, że chciałeś kupić fajny fotel, nie
samochód... Oczywiście wygodne siedzenie też jest ważne, ale...Moze to i glupie ale dobry fotel z regulacjami to wazny element auta, szczegolnie ze przy moim wzroscie prawie zawsze musze obnizyc fotel maksymalnie zeby kolanami nie uderzac w kolumne kierownicza. Jechalem z jeszcze wyzszym niz ja kolega i strasznie narzekal, ze nie moze sobie opuscic fotela. Ok, 10km do pracy moze nie robi roznicy, ale po 14h za kolkiem...
Powyższe Cię nie
zadowolą? Za poniżej 50 tys.
(Chyba, że brak
tego tempomatu będzie czynnikiem decydującym).Mnie przekonuje, to tylko swiadczy ze Hyundai zdziera niemale pieniadze za brak wyposazenia Silnik pomine milczeniem, bo to jest temat na osobny watek
Jak dla mnie najwieksza porazka byl Outlander - za 120 tys dostajemy samochod bez regulacji kierownicy w dwoch plaszczyznach. Taka regulacje mam w Coltcie kupionym za.... 1200zl Moze jestem na tym punkcie zakrecony ale musze miec idealnie dopasowana pozycje za kierownica - inaczej jezdzi sie po prostu zle Gorzej jak komus zachce sie 4x4 albo v6, to dopiero wybor aut spada
-
Potem odwiedziłem salony Renault:
- na dustera (który całkiem mi się podobał, chociaż z wyposażeniem to marnie) czas oczekiwania: 9
miesięcy - hej ja nie chciałem ręcznie klepanego auta sportowego(!) tylko zwykłego kompakta,
Gdzie Ci taki czas podano? To rzeczywiście dużo. Ogólnie w PL piszą ludzie o pół roku, ja czekałem dokładnie od 29 lipca (zaliczka) do 19 października (odbiór). Ale ludzie rzeczywiście czekają dłużej. Jest to spowodowane dużą popularnością dusterów na Zachodzie - we Francji, w Niemczech też ustawiają się kolejki... a fabryka uruchomiła kolejne zmiany i jadą na maksymalnych obrotach. Na każdy kraj obowiązują limity dostaw. Z ciekawostek:
1. podobno dealerzy w PL dostali zakaz sprzedawania DD obcokrajowcom , bo dla Polaków niewiele by zostało, gdyby Niemiaszki zaczęły u nas kupować dacie z jakąś niewielką zwyżką
2. z tym "ręcznie klepanym autem sportowym" to nie wiem, czy trochę nie miałeś racji... Bo nie sprzedaje się dusterów z placu czy magazynu (chyba, że ktoś auto demonstracyjne z salonu bierze); składasz zamówienie na odpowiednie auto w żądanym kolorze i z określonym wyposażeniem, a potem zamówienie to czeka w kolejce na realizację; gdy kolejka dojdzie, patrzą na kartkę i od razu w fabryce budują samochód taki, jaki trafi w Twoje ręce...Po czym wzrok mój padł na nową C4 (...)
Niezłe wyposażenie, niezła cena (po upustach ). Gratulacje.
W takim przypadku też bym rozważał "se śtyry" - oczywiście nowe, bo używany przez parę ładnych lat citroen stanowiłby dla mnie zagadkę.Skoro C4 spełniał
moje założenia, to po co przeplacać?O właśnie. Przybywa ludzi kupujących rzeczy w sposób przemyślany...
- na dustera (który całkiem mi się podobał, chociaż z wyposażeniem to marnie) czas oczekiwania: 9
-
Mnie przekonuje, to
tylko swiadczy ze Hyundai zdziera niemale pieniadze za brak wyposazenia Silnik
pomine milczeniem, bo to jest temat na osobny watekCo masz na myśli? Nie musimy się rozpisywać...
Jak dla mnie
najwieksza porazka byl Outlander - za 120 tys dostajemy samochod bez regulacji
kierownicy w dwoch plaszczyznach. Taka regulacje mam w Coltcie kupionym za....
1200zlAha... W dusterze jest regulacja góra-dół. Przydatne toto, szczególnie w połączeniu z pionową regulacją fotela.
Moze jestem na tym punkcie zakrecony ale musze miec idealnie dopasowana
pozycje za kierownica - inaczej jezdzi sie po prostu zleJasne, każdy ma jakiegoś bzika.
Ja postawiłem na koszty eksploatacji, bezawaryjność i maksymalną prostotę auta (przy minimalnej ilości elektroniki) - ale ma być to, co rzeczywiście jest najbardziej przydatne (klima, el. lusterka i szyby). Jeżeli ktoś nie liczy się z kasą, to mu wszystko jedno; ja liczę się z tym, że dziś mam pieniądze, jutro może gorzej, a nie mam zamiaru przetrzymywać auto w garażu z powodu braku kasy na ewentualne naprawy. -
najwieksza porazka byl Outlander - za 120 tys dostajemy samochod bez regulacji
kierownicy w dwoch plaszczyznach. Taka regulacje mam w Coltcie kupionym za...jakos nie chce mi sie wierzyc
a nie chce mi sie wierzyc bo japonczycy dopiero od niedawna zaczeli montowac regulacje wzdluzna, a tera sie jak tomasz z akwinu zachowam daj no foto
-
Mi się spodobał Duster dCi 4x4 Laureate, ale z kilkoma dodatkami to już cena sięgała prawie 75kPLN (no i trochę odpychały dziwne rozwiązania np. panelu radia czy sterowania szyb, jak u żony w Matizie - z tego co wiem, rozwiązane zostanie to po face liftingu)...
Niemcom się nie dziwię: dla nich to tani samochód do dojechania prawie wszędzie, a jak trzeba, to i powozi materiały na budowę - szczególnie, że oni nie są zbyt rozrzutni (może dlatego są społeczeństwem bogatym), z drugiej strony - samochód nie jest dla nich źródłem prestiżu (no, chyba że Mercedes klasy S ), więc mniej przyglądają się marce...W salonie Ranault/Dacia w Długołęce pod Wrocławiem. W ogóle większość sprzedawców we wrocławskich i podwrocławskich salonach samochodowych sprawia wrażenie, jakby nie chcieli sprzedawać samochodów - wchodzi potencjalny klient do salonu, musi się naczekać na obsługę, która wypełnia papierki, a nie obsługuje klientów, prosi o wycenę leasingu (przy wpłacie 30-40% wartości auta, to chyba nie powinien być problem), podaje kontakt, po czym czeka... czeka... czeka... i nic...
W zasadzie tylko w salonach Citroena i Peugeota to sprzedawcy sami dbali (utrzymywali kontakt), aby klient się nie rozmyślił (a i sam leasing był oferowany na lepszych warunkach, niż te, które dostałem osobno w kilku bankach i funduszach leasingowych). No, ale to nie ja chcę zarobić na sprzedaży/leasingu auta...
Co do elektroniki i jej potencjalnej wadliwości: w zasadzie wszystkie samochody obecnie produkowane mają jeden słaby punkt, który może unieruchomić auto: komputer sterujący wtryskami (no, drugi to immobiliser, ale też każde auto to ma) - reszta nie jest już tak krytyczna (poza uruchamianiem bezkluczykowym, który był bardzo częstą przyczyną lawetowania Lagun II). Mnie niepokoi tylko elektryczny hamulec pomocniczy, który jest bardzo wygodny (sam się zaciąga po wyłączeniu silnika, oraz wyłącza przy ruszeniu, ale jak padnie, to aby zaciągnąć "ręczny" trzeba pogrzebać w bagażniku - z drugiej strony widziałem już kilka zardzewiałych linek od ręcznego, które skutecznie potrafiły unieruchomić auto na czas jakiś - szczególnie, jeśli użytkownik niezbyt często używał hamulca pomocniczego)...
Co do obecnego modelu sprzedaży: wiem, że większość producentów obecnie tak robi - klient składa zamówienie, dopiero potem wpada ono do realizacji w fabryce - pewnie dzięki temu auta stosunkowo staniały przez kilka ostatnich lat (siedem lat temu, jak kupowałem Lianę, to trudno było kupić kompakta poniżej 60kPLN z automatyczną klimatyzacją, czy elektrycznym sterowaniem szyb - za to po miesiącu, a nawet trzech tygodniach od zamówienia miałem auto), teraz za 50kPLN można już wytargować auto w zasadzie z koniecznym wyposażeniem (klimatyzacja, sterowanie lusterkami czy szybami, pewnie z radiem): pomijam ceny umieszczone w cennikach, bo akurat teraz jest z czego schodzić...
-
jakos nie chce
mi sie wierzyc
a nie chce mi
sie wierzyc bo japonczycy dopiero od niedawna zaczeli montowac regulacje
wzdluzna, a tera sie jak tomasz z akwinu zachowam daj no fotoKLIK - fota do pierwszej z brzegu aukcji na allegro Masz dwa "dzyndzle" miedzy stacyjka, a klaksonem w kierownicy Ten nizej to od regulacji gora-dol, a ten wyzej od regulacji przod-tyl kierownicy. Fajna sprawa
-
Co masz na myśli?
Nie musimy się rozpisywać...Autostradowa jazda 90-100km/h w Norwegii oraz 110-120 w Szwecji (idealnie z takimi predkosciami, bo mandaty zabijaja), 100% autostrada z przerwami na tankowanie, srednie spalanie silnika 1.4 uwaga uwaga 7.5l! Klima oczywiscie wylaczona. Dwie osoby na pokladzie i bagaz. Caly czas jazda na piatym biegu ze stala predkoscia ani razu nie jechalismy szybciej niz te 120... Do tego znakomita wiekszosc 3-4 pasmowek w Oslo to 70-80km/h dopuszczalna. 7.5l przy takiej jezdzie to osiagaja silniki w okolicach 2.5l 6 cylindrowe... Do tego totalny brak dolu, do 4 tys obrotow samochod ma wielka ogromna dziure w przyspieszeniu. Rozumiem, mala benzyna wysokoobrotowa ale to juz przekraczalo granice. Wyjazd w 3 osoby z parkingu pod mala serpentyne = 1 bieg, gdzie 75 konna astra wjezdza bez zajakniecia na dwojce, kazda gorka na drogach lokalnych = 3 bieg, kazda gorka na autostradzie = 4 bieg. Wsrod pracownikow chodza dowcipy juz o tym silniku. Oczywiscie powyzej 4 tys idzie jak nalezy, w koncu ma 109 koni. Probowalismy z ciekawosci zmierzyc elastycznosc na 5 biegu, ale nie znalezlismy tak dlugiej prostej. Raporty spalania na autocentrum potwierdzaja ponad 7l przy spokojnej jezdzie na autostradzie. To dobry 1l wiecej niz moje A4 1.8 i kolegi Mondeo 2.0. Do tego dodajmy ten nieszczesny brak jakich kolwiek regulacji fotela, slabe wygluszenie jak na ta klase auta i mamy efekt, ze ja i kolega mielismy serdecznie dosyc nowiutkiego samochodu za 50 tys i chetnie wrocilibysmy wlasnymi autami, mimo ze Mondek Mk2 kolegi warty ze 3 tys zl, a moje wiekowe A4 z 9 tys Strasznie mnie to auto zrazilo do nowych samochodow, szczegolnie ze za 50 tys to juz wybor mlodych uzywek jest ekstra.
p.s
czare goryczy przelal fakt, ze do przelaczania sie miedzy funkcjami komp. pokladowego, trzeba oderwac plecy od oparcia, pochylis sie do przodu i grzebac "za kierownica" pod zegarami w poszukiwaniu przycisku. Ja mam ten przycisk u siebie w manetce gdzie sa wycieraczki. Totalny brak ergonomii. Cale szczescie, ze byl przycisk DARK do wyswietlacza od radia, bo niebieskie podswietlenie wypalalo oczy. Oczywiscie nei ma regulacji natezenia oswietlenia deski rozdzielczej To wszystko sa drobiazgi, ktore jednak zebrane do kupy maja kolosalne znaczenie. I podstawowe pytanie, skoro nie ma tych drobiazgow w nowym aucie za 50 tys zl, a sa w 16 letnim za 9 tys zl, to czemu mam placic te 50 i miec gorzej? Az sie boje sprawdzic wyposazenie w innych kompaktach... -
Autostradowa jazda
90-100km/h w Norwegii oraz 110-120 w Szwecji (idealnie z takimi predkosciami, bo
mandaty zabijaja), 100% autostrada z przerwami na tankowanie, srednie spalanie
silnika 1.4 uwaga uwaga 7.5l! Klima oczywiscie wylaczona. Dwie osoby na pokladzie i
bagaz. Caly czas jazda na piatym biegu ze stala predkoscia ani razu nie jechalismy
szybciej niz te 120... Do tego znakomita wiekszosc 3-4 pasmowek w Oslo to 70-80km/h
dopuszczalna. 7.5l przy takiej jezdzie to osiagaja silniki w okolicach 2.5l 6
cylindrowe... Do tego totalny brak dolu, do 4 tys obrotow samochod ma wielka ogromna
dziure w przyspieszeniu. Rozumiem, mala benzyna wysokoobrotowa ale to juz
przekraczalo granice.
[..]
Oczywiscie powyzej 4 tys idzie jak nalezy, w koncu ma 109
koni. Probowalismy z ciekawosci zmierzyc elastycznosc na 5 biegu, ale nie
znalezlismy tak dlugiej prostej. Raporty spalania na autocentrum potwierdzaja ponad
7l przy spokojnej jezdzie na autostradzie.Peugeot 207 1.6 HDI 16V ma podobnie 109KM, ale przy masie własnej większej o 150kg
(diesel) osiąga prędkość Vmax o 6km/h większą. Przy 140km/h potrzebuje 46,8KM
wobec 49,8KM dla i30. Im wyższa prędkość tym gorzej dla i30 i większy wir w baku.
Nie pomoże w i30 silnik 1.6 16V (126KM) bo Vmax dalej 192km/h, przyspieszenie 11s.
Osiągi gorsze niż mojego Golfa (cięższy 100kg, ma 4KM mniej ale Vmax 200km/h).
Niestety i30 pogrąża wysoki Cx - niezależnie od silnika. -
Nie pomoże w i30
silnik 1.6 16V (126KM) bo Vmax dalej 192km/h, przyspieszenie 11s.U mnie jest 1.8 20v (125KM) i przy takich wartosciach vmax to 205km/h. Samochod udalo sie rozpedzic do 208 na GPS. Jak widac roznica w aerodynamice jest ogromna No ale w mojej budzie byly silniki co rozpedzaly to nadowzie do 297km/h wiec musialo byc sila rzeczy dopracowane w tunelu.
Niestety i30
pogrąża wysoki Cx - niezależnie od silnika.Ciekawe jak wyglada jazda dieslem 2.0, to juz 140hp, no i powinien miec dol Musze dopisac swoj raport spalania na autocentrum.
-
Widzę że w dyskusji doszliśmy do dywagacji na temat nowe lepsze od nowego.
W całym wątku padło bardzo fajne określenieCytat:
Znajomi Niemcy przyjmują zasadę, że jak auto (nowe) kosztuje więcej niż 6 ich miesięcznych pensji netto, to ich na nie nie stać...
Po naszej stronie Odry można by powiedzieć "Mierz siły na zamiary". Często jest tak że kupuje się auto na krawędzi budżetu i każda naprawa staje się katastrofą.
To że nowy samochód jest lepszy od starego/używanego to wie każdy i każdy się z tym zgodzi.
Niestety nasza siła nabywcza ($) jest zazwyczaj zdecydowanie za mała by wyjechać nowym autem z salonu, dlatego też kupujemy używki. Wertujemy oferty, oglądamy poszczególne egzemplarze w nadziei że uda nam się kupić coś z czego będziemy zadowoleni. Koledzy drzonca, kokeeno, leo mają nowy samochód, fajnie ale poza tym jeden ma jeszcze Matiza, a drugi Corolle. Przy zarobkach które podaje GUS ciężko mieć dwa samochody - dwa nowe samochody. Toteż rynek wtórny ma się dobrze, a cały proces zakupu nowego-używanego auta dodatkowo utrudniają handlarze, mistrzowie szpachli i palnika. -
Problemem są, niestety praktycznie zawsze, nieuczciwi sprzedawcy: moja żona kupiła (dała więcej niż średnia) używanego dwunastoletniego Matiza od sąsiadki, której zmarł mąż, a ona bała już się jeździć, ale: cały czas widziałem ten samochód pod domem, więc wiem, że nie miał stłuczki, za wymianę paska rozrządu i kilku pierdół dała niecałe 600PLN i do tego jeździ na gaz, więc jest zadowolona, bo stosunkowo mało wydaje na paliwo. Do tego przebieg tego matiza był mniejszy niż mojej byłej już siedmioletniej Liany, gdzie za 600PLN to mogłem wymienić olej i filtry (a wymiana durnych gumek pod drążkiem stabilizatora to koszt 300PLN, bo nie było zamienników za kilkanaście PLN)... I tak można kupować używane auta: znając ich historię, a nie wysłuchując bajek od handlarzy (bo wtedy to już się robi loteria, nawet po sprawdzeniu przez mechaniora mogą wyjść niezłe kwiatki)...
-
Skoro C4 spełniał
moje założenia, to po co przeplacać?
Co do ceny serwisuwow ale żeś auto kupił
Przeklęty silnik 1.6 z BMW w którym po 20 tyś potrafi się rozsypać silnik w którym to co chwilę pada jakiś czujnik, ciągłe usterki mi. miechów ( pneumatycznych poduszek tylnego zawieszenia - może ich nie masz to był by o jeden problem mniej ) , gnijące wiązki tylnej klapy etc. Jeśli przypadkiem masz pomarańczowy płyn w zbiorniczku wyrównawczym to nie proś w ASO o dolewkę ( standardowo jest niebieski )
-
Autostradowa jazda
90-100km/h w Norwegii oraz 110-120 w Szwecji (idealnie z takimi predkosciami, bo
mandaty zabijaja), 100% autostrada z przerwami na tankowanie, srednie spalanie
silnika 1.4 uwaga uwaga 7.5l! Klima oczywiscie wylaczona. Dwie osoby na pokladzie i
(...)Oczywiście mowa o i30? Nie podejrzewałbym hultaja o takie cechy...
-
Widzę że w dyskusji doszliśmy do dywagacji na temat nowe lepsze od
nowego.Ale wciąż mieścimy się w temacie wątku...
To że nowy samochód
jest lepszy od starego/używanego to wie każdy i każdy się z tym zgodzi.Też tak uważam.
Niestety nasza siła
nabywcza ($) jest zazwyczaj zdecydowanie za mała by wyjechać nowym autem z salonu,
dlatego też kupujemy używki.I to też jest zrozumiałe. Prawie zawsze decyduje wysokość budżetu. Lecz jeżeli ten budżet jest wyższy i zahacza o ceny nowych aut, chociaż o mniejszym prestiżu, ale niezłych... warto się zastanowić. Chociażby dlatego, że rynek jest koszmarny, przesycony szpachlowozami i oszustami.
Koledzy drzonca,
kokeeno, leo mają nowy samochód, fajnie ale poza tym jeden ma jeszcze Matiza, a
drugi Corolle.... a trzeci tico...
Przy zarobkach które podaje GUS ciężko mieć dwa samochody - dwa nowe
samochody.Dwa nowe rzeczywiście jest trudno, ale jedno auto nowe z popularnej półki + drugie stare, małe... da radę utrzymać. Dodam tylko, że chociaż tylko ja mam prawo jazdy w domu, wszystko przemawiałoby za tym, żeby staruszka sprzedać. Ale tutaj znowu do głosu dochodzą aspekty ekonomiczne (nie pozbędę się dobrego, zadbanego i sprawnego autka o wartości rynkowej nieproporcjonalnie niższej do wartości rzeczywistej), jak również sentymentalne . A są takie autka, które dadzą się utrzymać za cenę niewiele większą od kieszonkowego dla nastolatka... Zawsze to lepiej mieć drugie auto pod ręką (na zakupy, dojazdy itp.), które domowego budżetu nie zrujnuje.
Oczywiście gdy byłoby z kasą źle, trzeba byłoby jednego się pozbyć (samochód nie jest priorytetem).
Jasne jest też, że jednoczesny zakup dwóch aut jest operacją mocno kosztowną. Na "luksus" kupienia jednego i pozostawienia drugiego trzeba poczekać trochę, popracować... Ale zauważam, że coraz więcej ludzi tak robi - zostawia sobie stare auto, które mogłoby sprzedać za bezcen.Tak w ogóle zgadzam się ze wszystkim, co napisał Sholek.
-
Autostradowa jazda
90-100km/h w Norwegii oraz 110-120 w Szwecji (idealnie z takimi predkosciami, bo
mandaty zabijaja), 100% autostrada z przerwami na tankowanie, srednie spalanie
silnika 1.4 uwaga uwaga 7.5l!Dramat - Santa Fe (fakt, że znienawidzony obecnie przez pismaków diesel) pali mniej przy takiej jeździe. A to po pierwsze ponad 1700 kg masy własnej, po drugie stałe AWD, po trzecie automat.
-
I to wszystko w aucie, które zaledwie od roku jest na rynku? To nieźle
Silnik na razie przejechał prawie dychę kkm i nic mu nie dolega (ta sama jednostka jest montowana też od niedawna w Pugach 308), jak na razie właściciele nie narzekają. Co do pneumatycznego zawieszenia - niestety, nie ta liga: jest dostępne dopiero od C5 i to chyba Exclusive: dwóch znajomych wzięło tę C5 w wersji biturbo i są cholernie zadowoleni - szczególnie właśnie z komfortowego zawieszenia, które w naprawach wychodzi taniej od japońskich Suzuki...Myślę, że pojeżdżę te trzy lata (póki jest na gwarancji), no może cztery, a potem wezmę coś nowego (byle nie japońca, chociaż to teraz trudno trafić, bo większość "japońców" teraz to węgrzy, brytyjczycy, czy turcy - mógłbym napisać epopeję na temat narzekań znajomego na temat marnej jakości nowego Civica w tym cieknących amorków i problemów z przekładnią kierowniczą, tylko po co - nie ma już aut niezawodnych - ważny jest serwis, a ten w okolicach Wrocławia Suzuki, czy Hyundai mają marny, a do Ciroena przynajmniej mam blisko)...
-
Nie tylko Santa Fe, bliźniaczy produkt Hyundai Tucson. Silnik 2.0 CRDI moc 113KM, napęd na 4 koła, najmniejsze spalanie w trasie jakie udało mi sie uzyskać w tym sprzęcie to 9.5l w trasie! miasto 13-14l ropy.
Dla porównania w mojej firmie jest honda accord z 2007r. z silnikiem 2.0 i-Vtec 155KM benzyna, wyprzedzanie nim to poezja, spalanie po trasie 7.5l, miasto 10l. Jechaliśmy nią z Białegostoku do Rzeszowa i przyznam że w jedną stronę zbiornik 50l starczył w zupełności.
Zadziwia mnie to że tuscon ze swoim nowocześniejszym dieslem pali wiecej niż starsza technologicznie nie doładowana benzynowa jednostka hondy.