to przechodzi ludzkie pojęcie
-
A jasli nie, to sprawa nadajaca sie do senatu uczelni w trybie skargi
studenckiej, bo to ze pan profesor nie ma czasu to nie powinno
obchodizc studentow w najmniejszym stopniu.Mały OT.
Huqo, albo nie wiesz, co piszesz (studiowałeś?), albo reprezentujesz chyba tę najmłodszą część młodzieży akademickiej, ujawniającą wszędzie i wobec wszystkich wyłącznie postawę roszczeniową. Otóż wyobraź sobie, że są pewne niepisane prawa i zwyczaje na wszystkich uczelniach, których się nie przeskoczy. A jeśli ktoś próbuje, może sobie kuku zrobić (i w większości przypadków... słusznie). W najlepszym wypadku wyjdzie na durnia.
Wiesz, pan profesor lub chociażby doktor ma troszkę więcej swobody w swoich działaniach, niż zwykły student lub studencina. I nie spodziewaj się, że ci pierwsi uważają za swój psi obowiązek być na byle pierdnięcie kilku młodziaków, którym termin wykładu nie pasuje. Oczywiście można grzecznie poprosić o jakieś zmiany, ale istnieje możliwość kolidowania z innymi zajęciami tegoż profesora, więc...
Krótko: masz plan - dostosuj się. A jeśli termin nie pasuje? To trudno - w Polsce nie ma obowiązku studiowania.Wykonujac prace dydaktyczna
sa DLA studentow, a nie na odwrot.No pewnie, że są. Są na wykładzie czy ćwiczeniach, pracując wedle ustalonego przez uczelnię (nie przez studentów) grafiku. Gdyby wykładowcy na zajęciach notorycznie nie było, albo nic by na tych zajęciach nie robił - no, to inna sprawa...
Ech, o czym my tu piszemy... jeszcze kilkanaście lat temu takie podejście, jak Twoje, było naprawdę ogromną rzadkością, a jeśli już ktoś miał takie poglądy, to wyjawiał je w bardzo ścisłym gronie. Teraz jednak brak dystansu do wielu ludzi stojących wyżej od nas, postawa roszczeniowa i chęć traktowania wszystkich na partnerskich warunkach są w modzie. To nie jest normalna sytuacja.
PS. Oczywiście odnoszę się wyłącznie do wypowiedzi Huqo, abstrahując zupełnie od konkretnej sytuacji kolegi Marcina.
-
wypunktowane:
O - będzie łatwiej. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
- eliminacją niesprawnych aut powinien się zajmować system stacji
diagnostycznych
Zgadzam się. I tak ma być - po to one są, po to są one, po to są. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
- system ten obecnie nie działa w ogóle - jest całkowicie skorumpowany
Może nie tak całkowicie... Nigdy nie dałem łapówki na SKP, choć kilkadziesiąt razy w życiu potrzebowałem pieczątki (a więc przeglądu auta).
- skoro nie działa, to już wolę omawiany podatek (który niestety wykosi
równo wszystkie stare auta, również te sprawne) niż sytuację obecną,
gdzie szczególnie po wsiach nie uświadczysz sprawnego, nietrującego
pojazdu.
I tu jest właśnie błąd w Twoim rozumowaniu.
Jeśli system z kontrolą na SKP nie działa, należy zrobić dosłownie wszystko, by zaczął działać prawidłowo. Wymyślanie bzdurnych podatków to przykrywanie g.wna gazetą - może śmierdzieć przestanie? A jeżeli system nie da się uzdrowić - zamknąć wszystkie stacje, bo po cholerę są one? Po to, by utrzymywać skorumpowanych diagnostów? Pomyśl nad tym.
Takie kombinacje (jeśli system nie działa, to zrobimy coś innego, co absolutnie systemu nie uzdrowi, ale da wpływy finansowe, z czego ekologia i tak nic nie zobaczy) są naprawdę bez sensu, utrudniają życie i gmatwają prawo, a do tego stanowią czynnik wyzwalający całą masę innych kombinacji (czyli obejść tego prawa). Gdzie logika?
IMO chorą skórę należy leczyć, a nie pudrować - czyli zniekształconą sytuację należy prostować u źródeł (korupcja na SKP), a nie wchrzaniać się w następne porąbane przepisy.- nie ma dla mnie znaczenia dobra czy zła intencja ustawodawcy, liczy się
efekt: bezpieczniej na drogach, czyściej, luźniej.
Ech... Oczywiście zdrowy rozsądek i logiczne myślenie należy schować do szuflady, bo liczy się wyłącznie skutek. <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
Cóż, Hitler i Stalin też byli skuteczni. I tylko to dla Ciebie się liczy? Ich intencje nie są dla Ciebie ważne?- każdy ma prawo posiadać dowolne auto/helikopter/prom kosmiczny - o ile sam
będzie za nie w 100% płacił (lub znajdzie dobrowolnego sponsora) i nie
będzie ponad miarę korzystał z niepodzielnych zasobów wspólnych
(przestrzeń, powietrze, cisza, itp.).
Dobra, "jeśli sam będzie za nie płacił"... Pod warunkiem, że opłaty te będą dostosowane do możliwości przeciętnego zjadacza chleba. W innym przypadku nalezy mówić o wyzysku lub wręcz o złodziejstwie i bandytyzmie (mocne słowa, ale inaczej trudno to wyrazić).
Takie są moje poglądy w omawianej sprawie.
To ja Tobie powiem: intencje masz słuszne <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />, ale chyba się zapędziłeś w tych poglądach. Skorzystaj po prostu z rozumu i przemyśl pewne sprawy detalicznie i nie biorąc pod uwagę tylko siebie i swoją sytuację materialną...
Oczywiście nie bronię aut niespełniających norm. Takie powinny zostać wyciosane z naszych dróg, ale poprzez instytucje do tego stworzone (SKP), a nie poprzez okradzenie ich właścicieli i pozbawienie jednej z najważniejszych swobód, jaką jest możliwość transportu. A jeżeli podatek ma być - zamknąć SKP, zwolnić ludzi z obowiązku kontroli technicznej auta (bo i tak jest nierzetelna, to po co ona?). - eliminacją niesprawnych aut powinien się zajmować system stacji
-
Wiesz, pan profesor lub chociażby doktor ma troszkę więcej swobody w swoich działaniach, niż zwykły student lub
studencina. I nie spodziewaj się, że ci pierwsi uważają za swój psi obowiązek być na byle pierdnięcie kilku
młodziaków, którym termin wykładu nie pasuje. Oczywiście można grzecznie poprosić o jakieś zmiany, ale istnieje
możliwość kolidowania z innymi zajęciami tegoż profesora, więc...
Krótko: masz plan - dostosuj się.Wtedy nalezaloby tak ustawic grafik, by mozliwym bylo przybycie na zajecia.
Wg. wypowiedzi Marcina jest to niemozliwe.A jeśli termin nie pasuje? To trudno - w Polsce nie ma obowiązku studiowania.
Pan profesor tez nie ma obowiazku wykladania na 5 uczelniach jednoczesnie.
Ech, o czym my tu piszemy... jeszcze kilkanaście lat temu takie podejście, jak Twoje, było naprawdę ogromną
rzadkością, a jeśli już ktoś miał takie poglądy, to wyjawiał je w bardzo ścisłym gronie. Teraz jednak brak
dystansu do wielu ludzi stojących wyżej od nas, postawa roszczeniowa i chęć traktowania wszystkich na
partnerskich warunkach są w modzie. To nie jest normalna sytuacja.Tu nie chodzi o zadna mode czy postawe roszczeniowa. Na 2 kierunkach studiowalem (w zasadzie, to wciaz jestem tam studentem) i pierwsyz jest modelowym rpzykladem Twojego pogladu (brak pojawiania sie na zajeciach bez uprzedenia, brak obecnosci na dyzurach bez informacji o tym itd. itd. zalatwienie czego elektornicznie zupelnie niemozliwe). A drugi jest modelowym rpzykladem mojeg (wszystkie sprawy formalne mozna zalatwic przez internet, ba profesorowie odpisuja na maile od studentow do kilku mam telefony komorkowe)
Wniosek?
Mozna skonfigurowac grafik i cala prace uczelni, zeby:
a)profesorowie mogli prowadzic prace badawcza
b)profesorowie mogli prowadzic prace dydaktycznaWszystko zalezy od podejscia zarowno wladz kierunku (bo w moim przypadku to byla ta sama uczelnia a 2 rozne kierunki) oraz studentow.
Bo rowneiz bedac na miejscu wykladowcow mialbym gdzies zgraje dzieciakow z bezczelna postawa roszczeniowa.
A wiesz lwia czesc studentow tez pracuje i jesli zwalnia sie z pracy (czy jada z innego miasta, bo sa i takie przypadki liczne), zeby spotkac sie z profesorem czy na zajecia, a tego nie ma bez uprzedzenia to to jest zachowanie dziecka 10 letniego i nie ze strony studenta a wykladowcy.A w przypadku Marcina wystarczy by np. profesor zmeiscil zajecia nie w 1.5 godizny a np. w godizna 15 minut i rozpoczynal je te 15 minut pozniej.
Pisalem o przypadku, w ktorym ewidentym byl brak dobrej woli. -
No i mam teraz dylemat.. kupilem niedawno honde civic z 92 roku.. wszystko jest fajnie i wogole i chcialbym nia troche dluzej pojezdzic i zalozyc gaz, tylko teraz co z tym poje..nym podatkiem? Bedzie to czy nie? Nie chce kasy umoczyc.. bo jesli ten podatek od nowego roku wejdzie to napewno auta nie bede tego trzymal bo 3 tys na rok placic nie zamierzam ;/ jakies rady moze? <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
No i mam teraz dylemat.. kupilem niedawno honde civic z 92 roku.. wszystko jest fajnie i wogole
i chcialbym nia troche dluzej pojezdzic i zalozyc gaz, tylko teraz co z tym poje..nym
podatkiem? Bedzie to czy nie? Nie chce kasy umoczyc.. bo jesli ten podatek od nowego roku
wejdzie to napewno auta nie bede tego trzymal bo 3 tys na rok placic nie zamierzam ;/
jakies rady moze?Na razie jeździj i zbytnio w auto nie inwestuj, wszystko niedługo się wyjaśni (mam nadzieję)
-
No i mam teraz dylemat.. kupilem niedawno honde civic z 92 roku.. wszystko jest fajnie i wogole
i chcialbym nia troche dluzej pojezdzic i zalozyc gaz, tylko teraz co z tym poje..nym
podatkiem? Bedzie to czy nie? Nie chce kasy umoczyc.. bo jesli ten podatek od nowego roku
wejdzie to napewno auta nie bede tego trzymal bo 3 tys na rok placic nie zamierzam ;/
jakies rady moze?ja też mam dylemat, bo przymierzam się do zakupu auta (rok 95/96) i trochę się zacząłem wahać <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> no nic, pożyjemy, zobaczymy <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
-
http://podatki.wp.pl/kat,8791,title,Wlas...,wiadomosc.html
wszędzie rządy dopłacają do nowych a w Polsce oczywiście na odwrótJeśli ten podatek wejdzie to będzie w Polsce wysyp Taty nano <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> (o ile dopuszczą wersję "europe" do użytku)
-
Jeśli ten podatek wejdzie to będzie w Polsce wysyp Taty nano (o ile dopuszczą wersję "europe"
do użytku)Tata Nano w wersji na Indie nie spełnia raczej żadnych europejskich norm emisji spalin, a przystosowanie jej do surowych norm Euro i norm bezpieczeństwa spowoduje, że nie będzie dużo tańsza od poczciwego Fiata Pandy (który notabene w wersji z silnikiem 1.1 spełnia tylko normę Euro2)...
Dodam, że inne auta marki Tata dostępne na polskim rynku też furory nie zrobiły - cena dosyć wysoka, a ergonomia i wykończenie katastrofalne <img src="/images/graemlins/zolta.gif" alt="" />
Lepiej kupić jakiś skuterek i opony zimowe do niego <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> -
nie będzie dużo tańsza od
a rzeczywiście. Ostatnio od kolegi słyszałem o 15000PLN,a le teraz patrzę po necie, to krąży 5000EUR czyli teraz jakies 22000PLN, a więc rzeczywiście "dość" sporo jak za takie coś <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" /> -
a rzeczywiście. Ostatnio od kolegi słyszałem o 15000PLN,a le teraz patrzę po necie, to krąży
5000EUR czyli teraz jakies 22000PLN, a więc rzeczywiście "dość" sporo jak za takie cośTo ja już wolę te 3 tysie podatku zapłacić rocznie i dalej pomykać Swifciorem niż kupić takie badziewie na kredyt i jeździć namiastką auta... Tym bardziej, że kredyt na auto też zeżre sporą kwotę rocznie w postaci odsetek <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" />
P.S. Podobno w Indiach zebrano już pół miliona zamówień na model Nano - zastanawia mnie ile ci ludzie będą czekać na swoje autko w kolejce? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> -
To ja już wolę te 3 tysie podatku zapłacić rocznie i
dalej pomykać Swifciorem niż kupić takie badziewie
na kredyt i jeździć namiastką auta... Tym bardziej,
że kredyt na auto też zeżre sporą kwotę rocznie w
postaci odsetekP.S. Podobno w Indiach zebrano już pół miliona zamówień
na model Nano - zastanawia mnie ile ci ludzie będą
czekać na swoje autko w kolejce?Każdy dostanie zestaw do samodzielnego montażu: kieszonkowy piec hutniczy i pół tony rudy. <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
-
Każdy dostanie zestaw do samodzielnego montażu: kieszonkowy piec hutniczy i pół tony rudy.
I zestaw srubek z kluczem ampulowym <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
-
http://biznes.onet.pl/0,1960433,wiadomosci.html
co chwilę inne pomysły, wersje itd, może coś w końcu mądrego wymyślą <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
-
http://biznes.onet.pl/0,1960433,wiadomosci.html
co chwilę inne pomysły, wersje itd, może coś w końcu mądrego wymyśląSwoja droga dobry myk z ta nazwa "doplata ekologiczna".
Nic inneog jak posrednia pomoc publiczna prywatnym przedsiebiorstwom (fabrykom samochodowym), ale nazwa sugeruje na zwiazek z ekologia wiec w UE bedacej chora na punkcie ekologii juz jest wszystko cacy <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> -
Pan profesor tez nie ma obowiazku wykladania na 5 uczelniach jednoczesnie.
No i nie zrozumiałeś <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />...
Wciąż próbuję zwrócić Ci uwagę na to, że (biorąc pod uwagę hierarchię, wiek i parę innych spraw) student ma małe szanse decydować o miejscu pracy profesora, zaś profesor ma dość duży wpływ na umożliwienie studentowi realizacji jego marzeń o uzyskaniu dyplomu.
Czy to jest dziwne? Wg mnie nie, całkiem normalne, i tak zresztą powinno być (oczywiście nie bierzemy pod uwagę jakichś ekstremalnych uchybień).Tu nie chodzi o zadna mode czy postawe roszczeniowa.
Jak nie, jak tak? Przecież to postawa obecna już wszędzie, poczynając od coraz większej liczby rodziców dzieci z podstawówek oraz samej "złotej młodzieży" gimnazjalnej. Postawa tak mocno już zakorzeniona w dzisiejszych realiach, że już nawet przestała być zauważalna jako "inna" - staje się wręcz "normą".
Stwierdzam to obserwując zmiany z perspektywy kilkudziesięciu lat. Różnice w podejściu są ogromne.Na 2 kierunkach
studiowalem (w zasadzie, to wciaz jestem tam studentem) i pierwsyz jest
modelowym rpzykladem Twojego pogladu (brak pojawiania sie na zajeciach
bez uprzedenia, brak obecnosci na dyzurach bez informacji o tym itd.
itd. zalatwienie czego elektornicznie zupelnie niemozliwe).To, co piszesz, jest już czystą manipulacją. Nigdzie nie wymieniałem takich przypadków pisząc, że tak powinno wg mnie być, więc nie podrzucaj mi takich insynuacji między moje palce a klawiaturę.
Ja studiowałem na uczelni z wielkimi tradycjami, która funkcjonowała na wspomnianym przeze mnie modelu stosunków student-wykładowca. Wierz mi, że byliśmy traktowani normalnie i takie sytuacje się nie zdarzały - byliśmy po prostu traktowani poważnie i tego samego oczekiwano od nas. Kłopoty miewali studenci z postawą roszczeniową oraz głoszący zupełnie bezkrytycznie pretensje o wszystko. Znamiennym jest, że byli to studenci mający spore trudności z nauką, co powodowało poszukiwanie problemów wszędzie, tylko nie u siebie samego.
Porządek był - ale m. in. tego właśnie się spodziewałem, uparcie dążąc do znalezienia się w gronie studentów tej renomowanej uczelni. Nie zawiodłem się na marce.A drugi
jest modelowym rpzykladem mojeg (wszystkie sprawy formalne mozna
zalatwic przez internet, ba profesorowie odpisuja na maile od studentow
do kilku mam telefony komorkowe)Świat idzie do przodu - obecnie również dysponuję adresami kilku moich byłych profesorów i doktorów. Ba - nawet odpisują byłemu studentowi. <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Wniosek?
Mozna skonfigurowac grafik i cala prace uczelni, zeby:
a)profesorowie mogli prowadzic prace badawcza
b)profesorowie mogli prowadzic prace dydaktycznaPoprawka: należy starać się tak skonfigurować grafik, żeby wszystkim działo się dobrze.
Wskaż mi jednak takiego, kto by wszystkim dogodził. <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />Wszystko zalezy od podejscia zarowno wladz kierunku (bo w moim przypadku to
byla ta sama uczelnia a 2 rozne kierunki) oraz studentow.Dobrze, że wspomniałeś o studentach. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Bo rowneiz bedac na miejscu wykladowcow mialbym gdzies zgraje dzieciakow z
bezczelna postawa roszczeniowa.No widzisz - a takie niestety się zdarzają, i to coraz częściej.
A wiesz lwia czesc studentow tez pracuje i jesli zwalnia sie z pracy (czy
jada z innego miasta, bo sa i takie przypadki liczne), zeby spotkac sie
z profesorem czy na zajecia, a tego nie ma bez uprzedzenia to to jest
zachowanie dziecka 10 letniego i nie ze strony studenta a wykladowcy.Absolutnie się zgadzam, ale piszesz tu naprawdę o przypadku ekstremalnym...
Ja raz miałem taki przypadek - w dodatku byliśmy umówieni na odpracowanie w wolną sobotę bodajże sześciu godzin zajęć... My, studenci, byliśmy na miejscu o 8 rano, wykładowca się nie zjawił. Nie uprzedził, dlaczego go nie będzie. Potem się okazało, że wchodząc do instytutu pośliznął się na schodach (zima była) i fatalnie połamał rękę. Karetka zabrała go spod drzwi... Jak by nie było, tę nieobecność byliśmy w stanie mu zapomnieć.
Pozostałe "sprawy losowe" były załatwiane w cywilizowany sposób, a jeśli już coś się wydarzyło, nigdy nie traktowałem tego jako złośliwe podejście wykładowcy do "maluczkich". Może w takim podejściu studenta jest pies pogrzebany? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />A w przypadku Marcina wystarczy by np. profesor zmeiscil zajecia nie w 1.5
godizny a np. w godizna 15 minut i rozpoczynal je te 15 minut pozniej.
Pisalem o przypadku, w ktorym ewidentym byl brak dobrej woli.A ja pisałem, że nie odnoszę się do sytuacji Marcina, lecz do Twoich słów, które mocno wybiegły poza jego przypadek i wyraziły postawę wielu, naprawdę wielu studentów.
Ale EOT, to nie jest wątek na takie sprawy. <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Kończyć Panowie <img src="/images/graemlins/tuk.gif" alt="" />
-
W zasadzie z wiekszoscia spraw poruszonych sie zgadzam. Na poczatku torche moz erpzesadzilem w osadzie.
Wszystko zamknac mozna w zdaniu, w ktorym pisales o wzajemnym powaznym traktowaniu i o badz co badz wiekszej waldyz profesorow nad studentami <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />A i tu taki zarcik sytuacyjny:
Idzie grupka mlodych ludzi i jeden do drugiego, ze ma swietny dowcip:
Czym rozni sie student od kury?
Student zniesie wszystko, a kura tylko jajka.
Zapanowala chwilowa konsternacja nad zenujacym poziomem zartu, po czym narrator dodal:
taki dowcip ostatnio opowiadal nam wykladowca<img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
EOT <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />