Relacja z Krakowskiego [zaje...długie]
-
W dniach 15-16 VII 2005 na trasach w okolicach Lapanowa odbyl sie 27. Rajd Krakowski, bedacy eliminacja Rajdowego Pucharu Polskiego Zwiazku Motorowego 2005.
Do imprezy zglosily sie 83 zalogi, z tym Kuchar (Subaru Impreza) i Zbigniew (Mitsubishi Lancer Evo VIII), Staniszewski (Mitsubishi Lancer Evo VI), Mucha (106 Maxi) <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> i kilku bardzo dobrych kierowcow z miedzynarodowa licencja. W Pucharze PZM walczylo 72 kierowcow z licencja krajowa, w tym zaloga ALTKOM RALLY TEAM w skladzie Wojciech Drabko / Marcin Gerlach. Marcin jest doswiadczonym pilotem, ktory przejechal juz kilkanascie rajdow do Pucharu PZM i Mistrzostw Polski, a dla mnie byl to debiut w powaznej rajdowej imprezie.
Trasa rajdu skladala sie z trzech odcinkow specjalnych, z ktorych dwa byly przejezdzane trzykrotnie, a jeden dwukrotnie. Po kazdej petli zalogi zjezdzaly na dwudziestominutowy serwis, ktory byl umiejscowiony w Dobczycach.
Podczas czwartkowego zapoznania z trasa przekonalismy sie, ze odcinki specjalne umiejscowione w okolicach Lapanowa sa bardzo szybkie, techniczne i trudne. Drogi sa krete, z wieloma szczytami, bardzo nierowne, czesto pokryte syfem, a charakterystyka trasy jest bardzo zmienna: waskie partie przeplataja sie z szerokimi "highway'ami". Znaczna czesc OSow biegnie lasami, gdzie droga bez wzgledu na pogode jest wilgotna, a na cieciach zakretow na drodze lezy duzo blota. A do tego dochodzi slawny zdradliwy, potwornie sliski lapanowski asfalt. W ubieglorocznej edycji rajdu tylko na jednym zakrecie ponad 20 zalog wyladowalo w rowie!
Prognozy pogody nie byly zbyt optymistyczne, wszystko wskazywalo na to, ze rajd rozegra sie w deszczu, lub co gorsza bedzie zmienna pogoda i ruletka z doborem opon.
Na zaplanowane rajdy w PZM 2005 planowalismy wynajac VW Polo klasy N2, ktorym jechalismy treningowo w Rajdzie Mazowieckim jako "przecierak". Niestety rolowanie, ktorego w czasie treningu dopuscil sie wlasciciel i koniecznosc odbudowy calego nadwozia wymusila na nas zmiane planow startow (zrezygnowalismy z Rajdu Strzelinskiego), a jak sie potem okazalo, rowniez (przynajmniej na razie) zmiany auta.
Postanowilismy nawiazac wspolprace z firma BMT-Motorsport z podkatowickiego Orzesza, ktora od kilku lat serwisuje samochody kilku zalog w Mistrzostwach Polski i wypozycza VW Polo klasy N1/A5. Po pierwszych testach okazalo sie, ze autko jest przyjazne w prowadzeniu i choc nie jest samochodem z najwyzszej polki, potrafi szybko jezdzic.
Postanowilismy zglosic samochod w wyzszej klasie - A5 (czyli z szerokim zakresem dozwolonych przerobek), a nie w nominalnej dla tego auta N1. Dzieki temu mielismy wczesniejszy numer startowy i jechalismy po mniej zasyfionej drodze.
W piatkowy poranek auto trafilo do Krakowa do firmy FolioGRAF, ktora opracowala projekt graficzny i wykonala oklejenie, potem karawana pojechala do Lapanowa na odbior administracyjny i Badanie Kontrolne. BK przeszlismy bez problemow i szykowalismy sie na ostatnie testy (przed ceremonia startu), ktore jednoczesnie mialy byc dla mnie pierwsza okazja do zapoznania sie z oponami slick.
W czasie testow w piatkowe popoludnie spod maski zaczal sie wydobywac bialy dymek - jak sie okazalo, na silniku zrobil sie przeciek i olej kapal na rozgrzany kolektor wydechowy. Mechanicy zapewnili nas, ze po ceremonii usterka zostanie usunieta. Coz, samochody rajdowe to nie cywilne dupowozy i w zwiazku z wysileniem silnikow, ciezkimi warunkami pracy i niestandardowymi rozwiazaniami maja prawo sie psuc.
Nie zrazeni dymkiem wydobywajacym sie spod maski po godzinie 19 stanelismy na oficjalnym starcie na Rynku w Lapanowie. Po czesci oficjalnej mechanicy zabrali auto na ostatni "check" i usuniecie wycieku oleju, co mialo im zajac 2-3 godziny, a zaloga wrocila do Krakowa, aby porzadnie wyspac sie przed zawodami. Jak sie pozniej okazalo, dymek spod maski nie byl jedynym psikusem, ktory zrobil nam silnik. Dopiero po rajdzie dowiedzielismy sie, ze mechanicy z BMT wojowali z samochodem cala noc - po usunieciu wycieku oleju okazalo sie, ze ujawnil sie grubszy problem z rozrzadem, ktory udalo sie rozwiazac dopiero po 8 rano.
Rano o 9.23 stanelismy na PKC-0 w Dobczycach (Punkt Kontroli Czasu), ktory byl prawdziwym startem rajdu. Poniewaz nad Malopolska zalegaly ciemne chmury podjelismy decyzje o wyruszeniu na pierwsza petle na oponach deszczowych. Po 20-minutowym serwisie i tankowaniu pojechalismy na pierwszy w moim zyciu OS (Lakta Gorna - Nowe Rybie).
Jak tylko podjechalismy na PKC przed pierwszym Odcinkiem Specjalnym okazalo sie, ze zalogi przed nami podrozowaly z grubszymi przygodami. Na starcie OSu musielismy przepuscic karetke i woz strazy pozarnej, co odebralo nam ochote na rajdowanie. Powodem interwencji sluzb ratowniczych bylo wypadniecie samochodu jednej z zalog do rzeki... Kierownik odcinka zarzadzil wolny przejazd, czyli przejechalismy go bez pomiaru czasu, choc wcale nie wolno - mielismy okazje przejechac 11 km zwawego treningu po zamknietej drodze i na sportowych gumach.
Gdy dojechalismy na start drugiego OSu (Stare Rybie - Zbydniow) - rowniez sie okazalo, ze zarzadzono wolny przejazd, wiec kolejne 11 km przejechalismy uczac sie auta i szukajac odpowiedniego punktu hamowania (raz na tyle opoznilismy hamowanie, ze lekko przestrzelilismy skrzyzowanie). Jak sie potem okazalo, w obydwu przypadkach odwolanie odcinka bylo niepotrzebne. Samochody po wypadkach nie tarasowaly drogi, a zalogom nic sie nie stalo i nie byla potrzebna pomoc z zewnatrz, a pomimo tego zostaly uruchomione procedury wypadkowe. Szkoda, bo uciekla 1/4 rajdu.
W rezultacie naszym pierwszym odcinkiem specjalnym jechanym w warunkach rywalizacji sportowej bedzie OS3 Wola Wieruszycka-Chrostowa - najtrudniejszy odcinek w rajdzie, wiodacy przez lasy po dziurawych drogach, obfitujacy w karkolomne spadania i zdradliwe zakrety. Pikanterii dodaje fakt, ze przed 5 minut naszym startem zaczal padac rzesisty deszcz.
Ruszylismy zwawo, z poczatku trasa biegla pod gore przez las po ekstremalnie dziurawej, waskiej drodze. Opony ledwo nadazaly z odprowadzaniem wody, wiec jechalismy ostroznie. Na pierwszym ostrym zakrecie OSu spotkalismy w rowie auto zalogi, ktora ruszyla 2 minuty przed nami. Zacisnelismy zeby i pognalismy dalej. Jakies 500 metrow dalej, na niewinnie wygladajacym prawym zakrecie potwornie sliski lapanowski asfalt skarcil nowicjusza. Na wyjsciu z zakretu bez ostrzezenia wyplulo nas w plener i znalezlismy sie 10 metrow obok drogi... Zanim udalo sie wyhamowac, pokonalismy z hukiem przeszkody ziemne i przejechalismy jakies 50 metrow. Bylem pewien, ze nasza zabawa zakonczyla sie, zanim sie jeszcze dobrze rozpoczela. Pilot rozpial pasy i w pospiechu wybiegl z samochodu. Okazalo sie, ze o dziwo wszystkie kola sa na miejscu! Jak tylko Marcin pokazal kciuk do gory, ja juz szukalem miejsca, w ktorym mozemy bezpiecznie powrocic na droge. Jak dojechalismy do skraju drogi, minela nas Skoda zalogi jadacej za nami - coz, bylismy minute w plecy. Okazalo sie, ze Polo jedzie prosto, skreca, hamuje, jest lekko nerwowe przy wiekszych predkosciach, ale w sumie da sie jechac. Po kilku kilometrach dogonilismy Skode, ktora nas wczesniej minela, chlopcy przestrzelili skrzyzowanie. Ha, teraz my bylismy z przodu! Dojechalismy na mete i szybko zadzwonilismy na serwis, zeby sie szykowali do pracy.
Panowie z BMT ze spokojem podeszli do sprawy - odbudowywali na poczekaniu znacznie wieksze zniszczenia. Okazalo sie, ze samochod jest pancerny, nic sie nie stalo, auto jedynie stracilo geometrie, wiec po 20 minutach serwisu wyjechalismy samochodem sprawnym w 100%.
Na druga petle zalozylismy 2 slicki na przod i zachowawczo 2 deszcze na tyl i 2 deszcze na zapas. Okazalo sie, ze wybor znowu byl trafny - cala druga petle jechalismy na suchym asfalcie (nie liczac zawsze wilgotnych partii w lasach).
Na start do 4 OSu podjechalismy z mocnym postanowieniem, ze nie bedzie wiecej wycieczek w plener. Nic z tego! Poczatek wiodl szybka partia w otwartym terenie, szybko okazalo sie, ze nas opis tego odcinka jest daleki od doskonalosci. Zanim Marcin przeczytal !PH 3P, juz bylismy na zakrecie. Na hamowanie bylo zdecydowanie za pozno i z szybkoscia ok. 80 km/h przeskoczylismy row i poszlismy prosto w pole. Dobrze, ze nie jechalismy wolniej, bo ladujac dziobem w rowie nakrylibysmy sie kolami (tzw. dachowanie przez przod), a to byloby bardzo niemile. Wiedzielismy, ze nic sie nie stalo i najwiekszym problemem bedzie powrot na droge (znowu przez row). Rozgartajac lany zboza zatoczylismy szerokie kolo i z pomoca kibicow sforsowalismy row w druga strone - tym razem ciut wolniej.
Kolejne 2 OSy drugiej petli byly nudne - nic spektakularnego sie nie dzialo, raz czy dwa na dziurawej partii tyl chcial zobaczyc co jest z przodu, ale bez problemu udalo sie wykontrowac auto. Na serwisie serwisanci z BMT nie mieli nic do roboty, jesli nie liczyc wyciagania zboza z grilla i chlodnicy. Potem tylko nas pytali, czy po drodze przejechalismy przez jakas stodole <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Na trzecia petle pojechalismy na slickach. Siodmy OS - nudy, caly czas po czarnym, coraz szybciej i coraz pewniej. O ile wczesniej hamowania przed wolnymi zakretami byly ostrozne, teraz moglismy opozniac hamowanie, a i tak slicki zatrzymywaly nas wczesniej, niz bylo potrzeba. Raz czy dwa po dlugich prostych dohamowalem jakies 20 m przed zakretem, i potem musialem dojezdzac ten brakujacy kawalek:) Ale zawsze lepiej za wczesnie, niz za pozno. Coz, nauka jezdzenia na slicku wymaga czasu i zdarcia kilku kompletow opon.
Przed osmym, ostatnim OSem z niepokojem patrzylismy w niebo - to byl trzeci przejazd najtrudniejszego odcinka, czarne chmury zwiastowaly ulewe, a my mielismy zalozone slicki... Ale nic to, trase znalismy juz dosc dobrze, wiec jechalismy swoje modlac sie, zeby nie padalo. I udalo sie, niebiosa sie otworzyly dopiero, jak dojechalismy na mete stop odcinka... Dojazdowke na mete rajdu jechalismy w ulewnym deszczu, ale szczesliwi, ze udalo sie zakonczyc ta trudna impreze.
Coz, nie ma co ukrywac, ze mielismy wiele szczescia - wielu dobrych i bardziej doswiadczonych kierowcow nie dojechalo do mety - w sumie na trasie z powodow wypadkow wycofalo sie bardzo wiele zalog, a my, nowicjusze, pomimo dwoch konkretnych wycieczek poza droge skonczylismy rajd jedynie z lekko uszkodzonym tylnym zderzakiem i peknietym lusterkiem, ktore rozgniotlem paluszkiem w czasie ustawiania na serwisie <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Zakonczylismy rajd na 53 miejscu w klasyfikacji generalnej (przed Ruta i Janikiem, ale oni mieli grubsze przygody niz my), 42 w klasyfikacji Pucharu PZM, ale biorac pod uwage w sumie 2,5 minutowy pobyt poza droga, to i tak niezle. W klasie A5 zajelismy zaszczytne drugie miejsce, ale pomogla nam w tym mizerna obsada klasy. O ile na odcinkach, na ktorych mielismy przygody stracilismy do glownego konkurenta odpowiednio minute i poltorej minuty, a tyle potem bylo juz znacznie lepiej a ostatni OS przegralismy tylko o 1,3 sekundy.
Najwazniejsze, ze dojechalismy do mety, zobaczylismy, na czym ta zabawa polega, zebralismy doswiadczenia i wiemy, nad czym trzeba pracowac. Nasze krajoznawcze przygody uzmyslowily nam, ze doswiadczenie i dobry opis sa czynnikami decydujacymi o bezpieczenstwie i szybkosci podrozowania na trasie. Potrzeba wielu kilometrow OSow, zanim opis bedzie absolutnie jednoznaczny, pozbawiony niepotrzebnych elementow i z uwypuklonymi kluczowymi informacjami. Dopiero wtedy mozna podrozowac szybko, pewnie, a jednoczesnie bezpiecznie. Trzeba duzego doswiadczenia, aby podczas zapoznania z trasa przy jezdzie z szybkoscia 50 km/h wylapac wazne elementy i przewidziec, jak auto zachowa sie w tym miejscu przy 130 km/h.
Rajd byl niezle zorganizowany, chociaz nie obylo sie bez malego zamieszania na starcie jednego z OSow. W doborze trasy organizatorzy popelnili jeden zasadniczy blad umiejscawiajac mete lotna trzeciego odcinka specjalnego na bardzo stromym, lesnym odcinku drogi - trasa OSu konczyla sie dwoma ostrymi zakretami, ktore byly dokladnie pokryte mokrym blotem, a pobocza bronily stalowe barierki. Wlasnie w tym miejscu zakonczylo zawody kilka zalog, ktore szly "ogniem" do samego konca.
Co do przygotowania samochodu - zawieszenie bylo zestrojone rewelacyjnie, autko prowadzilo sie swietnie, zadnych nerwowych i niespodziewanych reakcji. Na "zasyfionych" i dziurawych partiach kilka razy nas lekko sponiewieralo, ale nie bylo najmniejszych problemow z wykontrowaniem samochodu. W sumie panowie z BMT wykonali kawal dobrej roboty i wykazali sie sportowym duchem walki z przeciwnosciami.
Czekamy na odbudowanie Polo, ktorym mielismy jezdzic w tym sezonie. Jesli auto nie bedzie przygotowane do Rajdu Baltyku (19-20 VIII), bedziemy zmuszeni zrezygnowac ze startu w tym bardzo ciekawym, szutrowym rajdzie i pojedziemy dwa rajdy asfaltowe PPZM na poludniu Polski (Rajd Wisly 2-3 IX i Rajd Zamkowy w nowym terminie 23-24 IX).
Bardzo dziekujemy firmie ALTKOM Akademia SA za wsparcie umozliwiajace starty z tegorocznym Pucharze PZM i firmie FolioGRAF za profesjonalne oklejenie rajdowki.
Z rajdowym pozdrowieniem
Wojtek Drabko
-
-
-
-
<img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />