RZEMIEŚLNIKOWA MIZERIA...
-
...emocje juz opadły...
...wróciłem do domu, odświeżyłem sie, zjadłem co nie co...
Proza życia jest okrutna. 9 RAJD WIELKANOCNY miał być moim osobistym jubileuszem oraz testem zgrana sie z nowym kierownikiem. Zaczęło sie kiepsko.
Piątek był najgorszym rajdowym dniem w moim życiu! Auto było wspaniałe, jednak brakowało paru detali. Pasy (!!!), nie było ich jak przymocować. Problem ze śrubami do alufelg. Nowe, jeszacze nie jeźdzone opony (markgumowskie slicki), świeży zespół... Zaczeło sie sie od poszukiwań rury do zamocowania pasów (jako element klatki). Rure posiadał P. Trela. Z Anina Krzysiek wyruszył do Treli. Daaaaleko. Wrócił.. i niestety okazało sie, że nie ma kto jej wspawać:( Lekko zdenerwowani pojechaliśmy na stacje benzino, bo samochód zaczał dziwnie przerywać. Na stacji zamykany na klucz kurek odmówił współpracy i nie dało sie wyciagnąć klucza. Walczyliśmy z tym jakieś 15-20min. Po zatankowaniu wyruszyliśmy do Krzyśka do domu. Na zawracaniu na ulicy (wcale nie takim ostrym) urywa sie przednie koło. Zawislismy na nim, w poprzek ulicy. Niestety nie posiadaliśmy lewarka...Spotkaliśmy jakiegoś kolege Krzyśka, który podzielił sie lewarkiem. Dojechaliśmy do domu i troche sie uspokoiło. Jescze małe przygotowania. Okazuje sie, że nie mamy ampula, żeby przykrecic standardowe pasy. Dystanse nie chcą wejśc na piaste...paranoja. Idziemy spać. Rano wstaliśmy, wyruszyliśmy pełni entuzjazmu, że taki dzień juz sie nie powtórzy, Mylilismy sie. 10km przed Słomczynem Krzysiek mówi, że nie mamy hamulców. Zatrzsymujemy sie i ściagamy koło. Przetarł sie przewód hamulcowy i sika Niagarą. Dojechaliśmy do Słomczyna jadąc szybko (!!!!Nie lubie Sawickiego!!!!) i napadajc zakrety na max 90km/h z prędkościa 110km/h i na szczęscie znalazły sie dobre dusze które pomogły pojechac po przewód do Grójca i wymienić go. Pasy też założyliśmy:) Sedzia na badaniu przyczepił sie do paska przeciwsłonecznego, ale looz. Jedziemy. Próby takie sobie. 5 prób pod rząd na Słomczynie to lekka kiszka. Próby niezbyt wyszukane. Po goownianej nawierzchi w której szybko porobiły sie wyrypy godne aut terenowych. Czasy takie sobie. Czołówka, ale nie górna półka. Jedziemy spokojnie, bez przygód. Gdy ruszyliśmy na dojazdówke do próby w fabryce kostki nie spodziewałem sie tego co sie bedzie działo. Pomijam zapitalanie 100-120km/h na leśnych baardzo kiepskich dróżkach wykonanych nawierzchniowo z pisku na...slicach:)))) Na dojeździe do przejazdu przez tory kolejowe (nieczynnego oczywiście) Krzysiowi popuściły sie wodze fantazji. Napędził sie mocno. Dokręcona 4, czyli ok. 130-140. Nie zauważyliśmy jednak przy tej prekości, że podjazd jest nierówny. Najpierw od ziemi oderwał sie przód, potem tył troche wyzej. Ja złapałem oddech, życie migneło przed oczami... twarde londowanie. Dośc pewne. Auto lekko poniewierało, amortyzatory (grube Bille) dobił do końca (!!!!!) i... i nic. Rzadnych uszkodzeń. Kompletnie nic. Kompletny szok. Jedziemy dalej:) Po chwili strachy przysła krótka nierozasądna chwila euforii i jedziemy dalej. Dojehcaliśmy rajd do końca. Hamule tylko jeszcze raz dały znac, gdy spochł pedał hamulca i przepałowaliśmy mete. Potem był luz.
Auto ma duży potęcjał, kierowca ogromny. Jeżeli pozbędziamy sie pecha. Bedzie powyżej oczekiwań:))
Narazie
-
Tak a propos skakania to chyba był dobry weekend <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
Trasa Warszawa - Szczecin, taka sobie droga, napędzony koło 130 km/h przeleciałem przez tory kolejowe (komuś zapomniało się znaku postawić <img src="/images/graemlins/wrrr.gif" alt="" />). Efekt:- przestawiony o dwa zęby rozrząd;
- rozpruty katalizator (to akurat dobrze bo w końcu się go pozbyłem <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />);
- przestawiona zbieżność;
- rozsypane prawe łożysko i prawdopodobnie lewe;
i ......... ciekawe czy coś jeszcze wyjdzie
A potem jakiś mądry pan policjant mówi w telewizji, że jest tyle wypadków, bo ludzie nadmiernie przekraczają prędkość. Poprostu serce rośnie na samą myśl o życiu w tym pięknym kraju.
-
Dear Mr. Oldtimerrr... proby nie byly takie tragiczne (poza jedna z mega dziurami na ktorej polamalem jakas plastikowa oslone) poza tym rajd byl bardzo kompaktowy i bardzo sprawnie zorganizowany. Nie bylo zadnego zbednego jezdzenia 30min na probe ktora trwa 30 sek. Bylo krotko ale bardzo tresciwie. Dojazdowki przez las ktore dzisaj jechalismy uwazam za olbrzymi bezsens. Komus w Rzemieslniku chyba sie wieczorami nudzi i jezdzi po lasach szukajac dziwnych drog na dojazdowki na kjs. Nie dosc ze katujemy auta na probach to jeszcze mam je katowac na dojazdach (chyba ze bede jechal 20km/h ale wtedy sie spoznie na PKC). W sumie mi sie podobalo ale nie byl to szczyt marzen. <img src="/images/graemlins/winner.gif" alt="" />
-
Dear Mr. Oldtimerrr... proby nie byly takie tragiczne
(poza jedna z mega dziurami na ktorej polamalem
jakas plastikowa oslone) poza tym rajd byl bardzo
kompaktowy i bardzo sprawnie zorganizowany. Nie
bylo zadnego zbednego jezdzenia 30min na probe
ktora trwa 30 sek. Bylo krotko ale bardzo
tresciwie. Dojazdowki przez las ktore dzisaj
jechalismy uwazam za olbrzymi bezsens. Komus w
Rzemieslniku chyba sie wieczorami nudzi i jezdzi po
lasach szukajac dziwnych drog na dojazdowki na kjs.
Nie dosc ze katujemy auta na probach to jeszcze mam
je katowac na dojazdach (chyba ze bede jechal
20km/h ale wtedy sie spoznie na PKC). W sumie mi
sie podobalo ale nie byl to szczyt marzen.Jutro skce i bedzie gitr
-
A jednak potrafia być gorsze dni... np. soboty....