Co dalej - wątek filozoficzny :)
-
Szwagier ściągnął z zagranicy zadbany samochód z automatyczną skrzynią biegów. Wszystko
pracowało OK, tylko czasami coś "chrupnęło". Bez rozpisywania się, mechanicy orzekli, że
był to jakiś tam drobiazg, a koszt naprawy wyniósł 4kzł
Dzięki za taki luksusCzegoś do czego nie umiem włozyć swoich łap nie kupuję, jeżeli jednak zamierzam kupić to wcześniej ściągam wszelką literaturę na ten temat i wkuwam teorię mając nadzieję że praktyka nie będzie potrzebna.
Chorowałem kiedyś na Peugeota 406 - nawet już miałem jednego upatrzonego, 2001 rok z listopada - 100% pewniak, krajowy, serwisowany non stop, automat, wyposażenie full wypas - tapicerka skóra, niski przebieg, cena przystępna.
Byłem nim w serwisie, przy samym wyjeździe podszedł do mnie mechanik i tylko nieznacznie pokręcił przecząco głową. Spotkałem się z nim już bez świadków godzinę później.
Panie - powiedział - ta 406-tka więcej stała u nas niż jeździła, za naprawy skrzyni facet zostawiał u nas w kasie średno 6-8 tyś PLN w roku.
Widziałem go później jak stał w komisie w cenie o 4 tyś PLN większej niż chciał właściciel, w końcu poszedł za cenę jaką chciał pierwszy właściciel, po 2 tygodniach stał zpowrotem w komisie w cenie o 2 tyś niższej niż za jaką go sprzedano. Z tego co wiem kupił go warsztat samochodowy, został przerobiony na manuala i sprzedany po cenie której nie dał bym nigdy. -
Witam
Jeśli o mnie chodzi to wiele razy już się zastanawiałem czy nie sprzedać tico, ale uznałem że to jednak jak na moje potrzeby w zupełności wystarczające autko. Małe spalanie, nietypowy wygląd, praktyczny. Jeśli już koniecznie miałbym zmieniać samochód to nie potrzebuję dużego, mógłby być troszkę większy młodszy o minimum kilka lat oszczędny jak tico i co najważniejsze bezawaryjny. Z racji tego że nie mam stałych dochodów to póki co nie mam co myśleć o zmianie autka choć po ostatnich wakacjach była taka możliwość jednak zdecydowałem się, że zostanę przy tico, tylko, że jednak wsadziłem w niego kupę kasy żeby móc nim dalej bezpiecznie jeździć. Bardzo się do niego przywiązałem i bardzo mnie denerwuje gdy coś mu się złego dzieje. Myślę o jego sprzedaży w ciągu najbliższych 3-4 lat. Jeśli bym kupował inny samochód to prawdopodobnie był by to: Opel astra, corsa, suzuki swift, honda civic, fiat seicento, punto lub panda i jeszcze parę innych modeli. Na pewno nie był by to samochód z automatyczną skrzynią biegów i instalacją gazową. Automatyczna skrzynia wg mnie odbiera całą przyjemność z jazdy samochodem, jazda staje się nudna. Mam taką swoją małą zasadę ( nie wiem jak długo <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />) ale nie dam za samochód więcej niż 20 tys złotych. Więcej po prostu się nie opłaca. Nie zależy mi na elektrycznej regulacji fotela, jego ogrzewaniu itd. Wg mnie praktyczne elementy dodatkowego wyposażenia to klimatyzacja, centralny zamek (choć niekoniecznie) w większych samochodach wspomaganie kierownicy, ABS ale tylko wtedy gdy można go wyłączyć <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />, ogrzewanie tylnej szyby i lusterek, wycieraczka tylnej szyby, obrotomierz <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" />. -
Kumpel ma/miał passata, kupował to był saper zadbany itd, pojeździł 5 miesiecy i padła "cudowna automatyczna skrzynia biegów". Mechanik przez miesiac cos przy niej dłubał, zainkasował 3500,- i samochód jeździł "aż" 3 dni. Jak postał pare dni to czasem zaskakiwał haha Obdzwonił całą polske i nie mógł dobrac skrzyni do niego, a założenie manuala calkowicie sie nie opłacało.
Samochód miał AC, wiec zostawiał go pod blokiem z uchylonymi szybami i nie zablokowanymi drzwiami - odszkodowanie za kradzież samochodu dostał wieksze niż jak by go sprzedał jako uszkodzony.
On już nigdy nie kupi automatu, ja tez nie, wszystkim co myslą o tej "wygodzie" rówznież proponuje sie najpierw 100 razy zastanowić, niż później wkur..... sie na samego siebie że sie taki wynalazek kupiło
-
Szwagier ściągnął z zagranicy zadbany samochód z automatyczną skrzynią biegów. Wszystko
pracowało OK, tylko czasami coś "chrupnęło". Bez rozpisywania się, mechanicy orzekli, że
był to jakiś tam drobiazg, a koszt naprawy wyniósł 4kzł
Dzięki za taki luksusTego niestety nie wie się nigdy. Znajomy tą meganką jeździ od nowości, a więc od 2001 roku. Ma przejechane 120.000 km i awarii póki co żadnej nie miał. Natomiast dla mnie 7-latek to będzie pewnie najmłodsze rocznikowo auto (dobrze wyposażone), na jakie będę mógł sobie pozwolić. Okaże się.
-
On już nigdy nie kupi automatu, ja tez nie, wszystkim co myslą o tej "wygodzie" rówznież
proponuje sie najpierw 100 razy zastanowić, niż później wkur..... sie na samego siebie że
sie taki wynalazek kupiłoChyba, że uda się go kupić na firmę w której się pracuje <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> a tak zamierzam, z resztą szef też jeździ automatem (akurat nówką), więc zrozumie <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Chyba, że uda się go kupić na firmę w której się pracuje a tak zamierzam, z resztą szef też
jeździ automatem (akurat nówką), więc zrozumieWsumie to co kto woli <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> Ja tam osobiście nie zrezygnował bym z manuala, moze i jest wygodniejszy (choć jak sie jeździ juz jakiś czas to biegi zmienia sie intuicyjnie i nie zwraca sie na to uwagi), ale jednak jazda na manualu daje znacznie wiecej frajdy i mozliwości <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
Też macie takie doły, czy to tylko takie moje chwilowe - przejsciowe?
Bywają takie doły. Np. gdy zobaczę, jak ktoś z moich znajomych kupił sobie jakieś niezłe wozidełko za niewielką cenę. Ale taki dół jest zwykle krótkotrwały, bo jak potem przekalkuluję, ile utrzymanie tego "niezłego wozidełka" będzie kosztować, to powraca radość z posiadania Tico. Jestem zadowolony, że jeżdżę praktycznie najtaniej, jak się da. W zasadzie mam kasę na nowy (inny, używany) samochód ale:
- po pierwsze: wolę tą kasę trzymać, chociażby na kupno mieszkania,
- po drugie: szkoda mi sprzedać auto, które kupiłem i utrzymuję w bardzo dobrym stanie technicznym.
Jedyne co mnie dołuje nieprzerwanie, to małe poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo - kontrowersyjna sprawa, jak z tym bezpieczeństwem biernym w Tico jest i nie chcę wywoływać kolejnej kłótni na ten temat. Ale oczywistym jest, że nie jest tak bezpieczne jak nieco większe i nowocześniejsze konstrukcje naszpikowane gadżetami, takimi jak poduszki itp.
Zauważyłem, że jak jadę większym samochodem, to znacznie mniej denerwują mnie wariaci drogowi spychający mnie z pasa ruchu, jadący na zderzenie czołowe ze mną itp. W Tico takie sytuacje bardzo mnie drażnią i chyba jest to właśnie wina tegoż kompleksu związanego z brakiem poczucia bezpieczeństwa.
Dziś myśl o bezpieczeństwie biernym nabiera u mnie szczególnego znaczenia, bo parę godzin temu mój ojciec "skasował" nasze drugie (w zasadzie pierwsze) auto w rodzinie - Citroena Saxo. W końcu inwestycja w poduszkę powietrzną, poczyniona ponad 10 lat temu, się "zwróciła" - ojciec wyszedł bez szwanku, choć auto chyba nie będzie już naprawiane. Gdy sobie pomyślę, jak ja w Tico wyglądałbym w podobnej sytuacji, to jest to właśnie ten "dół", o którym napisał Autor tego wątku.
Generalnie, planuję mimo wszystko pojeździć Tico jeszcze ze 3 lata. Później pewnie kupię coś używanego i dobrze wyposażonego z segmentu C.
-
Od pewnego czasu nachodzi mnie marudząca myśl, żeby zmienić autko, mimo, że kocham je prawie jak
żonę (czasem nawet bardziej, ale to csiii ). Nikt z nas właścicieli tico, nie kupował tego
autka dla szpanu, często robiąc to wbrew opinii 'coponiektórych'. Jednak z czasem, zaczynam
zazdrościć innym ich samochodów. Są większe, wygodniejsze, i co bardzo ważne
bezpieczniejsze. Mimo, że pracuję już kilka lat, nie stać mnie jeszcze na nic lepszego. Ja
wiem licze koszty paliwa i ogólnie utrzymania.To prawda, że tico nie zapewnia dużego komfortu podczas jazdy. Mnie natomiast zapewnia komfort psychiczny bo:
- nie muszę spłacać żadnych rat
- nie muszę zbyt często jeździć do warsztatu
- a jeśli już czasem jadę do warsztatu to nie martwie się, że dużo zapłacę
- nie martwie się że nie dojadę do pracy
- nie martwie się, że ktoś mi go ukradnie
- itp.
I zapewniam was, że posiadacze innych aut tego nam zazdroszczą
Ale człowiek dązy do rozwoju i czego by nie mówić ogląda się na innych.
Człowiek zawsze będzie oglądał się na innych, no chyba, że posiada maybacha.
No i nasze żelazka, z każdym rokiem wraz z rozwojem motoryzacji
stają się jeszcze dziwniejszymi produktami zeszłej epoki.To fakt tikusiów coraz mniej na drodze, gdzie one się podziały. 10 lat temu było ich więcej niż kwiatów na łące.Ale podobnie było z dużymi fiatami jeszcze niedawno były pogardzanie a teraz to już rarytas.
Tico ma swój styl i wyróżnia się na drodze, bo większość aut jest teraz bardzo podobnych do siebie a poza tym zawsze podobały mi się te kanciaste japończyki: toyoty, daihatsu, mitsubishi itp a tico jest tego namiastką.Też macie takie doły, czy to tylko takie moje chwilowe - przejsciowe?
Nie martw się zawsze może być gorzej
Ja sobie powtarzam, że lepsze tico niż jazda autobusem -
Bywają takie doły. Np. gdy zobaczę, jak ktoś z moich znajomych kupił sobie jakieś niezłe
wozidełko za niewielką cenę.No, akurat z tego powodu to niemał bym na Twoim miejscu doła. Trzeba sobie uświadomić jeden fakt. 95% tych jak to nazywasz "niezłe wozidelko za niewielką cenę" to są samochody sprowadzone, po przejściach i "wypicowane". To są samochody pod Polaka a Polak kupi wszystko, byle było ładne, miało niski przebieg i co najważniejsze żeby było tanie.
Stworzył się więc w Polsce przemysł przerabiania czegoś co nie można nazwać samochodem bo nie uzyskało w innych krajach prawa do dalszej jazdy na coś co w Plsce nazywamy super autkiem, niebitym, full wypas, za czasem oszczędności całego życia. Ogólnie przemysł ten jest znany z przerabia "przystanków autobusowych" na nówki auta.
Musisz sobie zdać sprawę z tego że te auta robione są na handel a nie do użytku. Ma to sprawiać tylko pozory samochodu. Użytkowe to to może i jest ale bezpieczne napewno nie. -
No, akurat z tego powodu to niemał bym na Twoim miejscu doła. Trzeba sobie uświadomić jeden
fakt. 95% tych jak to nazywasz "niezłe wozidelko za niewielką cenę" to są samochody
sprowadzone, po przejściach i "wypicowane". To są samochody pod Polaka a Polak kupi
wszystko, byle było ładne, miało niski przebieg i co najważniejsze żeby było tanie.
Stworzył się więc w Polsce przemysł przerabiania czegoś co nie można nazwać samochodem bo nie
uzyskało w innych krajach prawa do dalszej jazdy na coś co w Plsce nazywamy super autkiem,
niebitym, full wypas, za czasem oszczędności całego życia. Ogólnie przemysł ten jest znany
z przerabia "przystanków autobusowych" na nówki auta.
Musisz sobie zdać sprawę z tego że te auta robione są na handel a nie do użytku. Ma to sprawiać
tylko pozory samochodu. Użytkowe to to może i jest ale bezpieczne napewno nie.Dobrze piszesz. U mnie kumpel nadział się na takie "piękne auto". Miało być ekstra, a jak się okazjue licznik kręcony, maska klepana ze wszystkich stron i nie wiadomo co tam jeszcze. <img src="/images/graemlins/NO.GIF" alt="" />
-
No, akurat z tego powodu to niemał bym na Twoim miejscu doła. Trzeba sobie uświadomić jeden
fakt. 95% tych jak to nazywasz "niezłe wozidelko za niewielką cenę" to są samochody
sprowadzone, po przejściach i "wypicowane".Tak - napisałem, że taki dół szybko przechodzi po kalkulacji kosztów utrzymania. Miałem tu na myśli nie tylko standardowe koszty eksploatacji, jak np.: koszty paliwa, ubezpieczenia i standardowych elementów eksploatacyjnych, choć i to często wystarczy, żeby docenić Tico.
Chodziło mi także o to, że przeszłość tych "niezłych wozidełek za niewielką cenę", odkrywana już po zakupie, jest często nieciekawa. Kończy się to tym, że aby doprowadzić samochód do porządku, trzeba wykonać wiele czynności dodatkowych i wymienić wiele elementów związanych z kolizją, czy choćby nieprawidłową eksploatacją.
Niska cena ma zawsze uzasadnienie, lecz bardzo rzadko takie, jak podaje sprzedający. -
Dobrze piszesz. U mnie kumpel nadział się na takie "piękne auto". Miało być ekstra, a jak się
okazjue licznik kręcony, maska klepana ze wszystkich stron i nie wiadomo co tam jeszcze.Kręcony licznik zwłaszcza w dieslach to chyba w 99% aut z zachodu. Polak nie kupi auta,(tylko nieliczni sie na to decydują) które ma więcej na liczniku niż 100-130 tyś km ale już bez mrugnięcia okiem kupuje 10-cio letnie auto z licznikiem cofniętym z 400 i więcej do 100 tyś.
Chodziłem dziś ze znajomym po giełdzie samochodowej w Gliwicach od 9:00 do 12:00 i nie spotkałem diesla z licznikiem większym niż 210 tyś km (Passat z 2000r) a i to rodzynek bo sprzedawał pierwszy właściciel a nie żaden handlarz.