Ufff...
-
Właśnie jestem po przejeździe przez Wrocek do Oleśnicy. To była apokalipsa. Akurat wpadłem na chwilkę do dziewczyny i jeszcze szybciej od niej wypadłem, jak zobaczyłem co się dzieje. Autko postawiłem pod drzewkami (bo u niej trudno inaczej). Wyszedłem i zaliczyłem dawkę piachu w oczy. Wyjeźdżam - a tu z lewej strony zawalone drzewo (na samochodzie), z prawej strony zawalone drzweo (na drugim aucie). Prosto drogi niet. To zawracam na ciasnym parkingu (żeby było zabawniej dodatkowo zastawionym przez jakiegoś buca, który zamiast na wyznaczonych miejscach postawił się na środku przejazdu mocno utrudniając manewry ). Chyba go z leksza dotknąłem (ale przy szybkości 1km/h to szkód brak - obawiam się, że u mnie by były raczej większe, bo plastik zwykle przegrywa z blachą. Zarysowania lakieru nie było, ale nie zatrzymywałem się by to oceniać, bo było coraz gorzej. Przyznaję się - wyjechałem przez drogę z zakazem ruchu, bo innej już mi nie stało. Trudno, nie zamierzałem czekać na reakcję pozostałych drzew na coraz mocniejszy wiaterek. Korki były w zasadzie tylko Kazimierza Wielkiego. Grunwald - o dziwo - czysty i przejezdny, tylko coś wody dużo. A z każdą chwilą kałuże jakby głębsze. Wyjazd na ósemkę i w miarę spokój (poza narastającym potopem). Bosssko... Patrzałki wytrzeszczone, bo niewiele widać, na dwupasmówce maksymalnie 60km/h - na szczęście ani przed, ani po mnie w zasadzie nikt nie jechał (przynamniej nie w promieniu 200 metrów). Kilka razy głośno pobłogosławiłem projektantów paskuda, że jednak obdarzyli go przyzwoitym prześwitem (mimo nisko zawieszonego przedniego spojlera), bo nie udało mi się zagasić, choć znienacka kilka razy była potrzebna redukcja na dwójeczkę (albo i jedynkę, bo jazda przez morze to nie dla mnie <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> )...
Miałem więcej szczęścia niż rozumu i w jednym kawałku dotarłem do domu (do garażu nie, bo jedyna droga była zawalona drzewami)... -
u nas chyba sie teraz zaczyna...
-
u nas chyba sie teraz zaczyna...
Tak , zaczyna niezle wiać , dobrze że auto nie stoi pod drzewem .
-
Tak , zaczyna niezle wiać , dobrze że auto nie stoi pod drzewem .
ciekawe jak jutro moje autka w pracy zastane...
-
Tak , zaczyna niezle wiać , dobrze że auto nie stoi
pod drzewem .To akurat żadne zabezpieczenie. Tu drzewa latały na kilkanaście metrów (a inne przedmioty też - nam na trzecie piętro przywiało owiewki z jakiegoś samochodu - niby nic dziwnego, tyle, że balkon jest zasłonięty od drogi drugim blokiem...) Dzisiaj to ja już do garażu nie dotrę, a samochód ustawiłem bezpiecznie - najbliższe drzewo musiałoby się nauczyć skakać między samochodami <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
To akurat żadne zabezpieczenie. Tu drzewa latały na kilkanaście metrów (a inne przedmioty też - nam na trzecie
piętro przywiało owiewki z jakiegoś samochodu - niby nic dziwnego, tyle, że balkon jest zasłonięty od drogi
drugim blokiem...) Dzisiaj to ja już do garażu nie dotrę, a samochód ustawiłem bezpiecznie - najbliższe drzewo
musiałoby się nauczyć skakać między samochodamiW moim przypadku, zdolności przemiesczania się drzew musiały by być dość znaczne <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> nic nie rośnie w promieniu 100 m.
-
u nas chyba sie teraz zaczyna...
nom juz ja widze <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
jest nad Cz-wa <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
ide lapac pioruny z qmplem
<img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> -
W moim przypadku, zdolności przemiesczania się drzew
musiały by być dość znaczne nic nie rośnie w
promieniu 100 m.Dobrze Dorotko. Weź ze sobą pieska Toto <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
Właśnie jestem po przejeździe przez Wrocek do Oleśnicy.
To była apokalipsa. Akurat wpadłem na chwilkę do
dziewczyny i jeszcze szybciej od niej wypadłem, jak
zobaczyłem co się dzieje. Autko postawiłem pod
drzewkami (bo u niej trudno inaczej). Wyszedłem i
zaliczyłem dawkę piachu w oczy. Wyjeźdżam - a tu z
lewej strony zawalone drzewo (na samochodzie), z
prawej strony zawalone drzweo (na drugim aucie).
Prosto drogi niet. To zawracam na ciasnym parkingu
(żeby było zabawniej dodatkowo zastawionym przez
jakiegoś buca, który zamiast na wyznaczonych
miejscach postawił się na środku przejazdu mocno
utrudniając manewry ). Chyba go z leksza dotknąłem
(ale przy szybkości 1km/h to szkód brak - obawiam
się, że u mnie by były raczej większe, bo plastik
zwykle przegrywa z blachą. Zarysowania lakieru nie
było, ale nie zatrzymywałem się by to oceniać, bo
było coraz gorzej. Przyznaję się - wyjechałem przez
drogę z zakazem ruchu, bo innej już mi nie stało.
Trudno, nie zamierzałem czekać na reakcję
pozostałych drzew na coraz mocniejszy wiaterek.
Korki były w zasadzie tylko Kazimierza Wielkiego.
Grunwald - o dziwo - czysty i przejezdny, tylko coś
wody dużo. A z każdą chwilą kałuże jakby głębsze.
Wyjazd na ósemkę i w miarę spokój (poza
narastającym potopem). Bosssko... Patrzałki
wytrzeszczone, bo niewiele widać, na dwupasmówce
maksymalnie 60km/h - na szczęście ani przed, ani po
mnie w zasadzie nikt nie jechał (przynamniej nie w
promieniu 200 metrów). Kilka razy głośno
pobłogosławiłem projektantów paskuda, że jednak
obdarzyli go przyzwoitym prześwitem (mimo nisko
zawieszonego przedniego spojlera), bo nie udało mi
się zagasić, choć znienacka kilka razy była
potrzebna redukcja na dwójeczkę (albo i jedynkę, bo
jazda przez morze to nie dla mnie )...
Miałem więcej szczęścia niż rozumu i w jednym kawałku
dotarłem do domu (do garażu nie, bo jedyna droga
była zawalona drzewami)...Moj na szczescie stal w garazu, potop uliczny widzialem tylko w telewizji <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" />
Dzis na miescie przygladalem sie jedynie skutkom... -
W Warszawie grzmiało troszkę, ale zero deszczu spadło. A dziś nawet się ładna pogoda zrobiła i pod wieczor już było bezchmurnie <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />