Witam. Podziele się swoją przygodą z akumulatorem w moim Ticolocie - co prawda wszystko skończyło się dobrze (niemalże jak w bajce <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />) ale fakt że trochę przygód przeszliśmy z moim Miedziakiem i może komuś coś mój post podpowie. Problemy zaczęły się przy okazji nietypowej jak na Szczecin aury - czyli minusowych temperatur. Z rana zaczął bardzo słabiutko kręcić - musiałem go przytrzymać z 2-3 sekundy( wiem że to nie za zdrowo dla rozrusznika ale cóż zrobić) Już wcześniej nie był demonem odpalania, a przy poniżej 0'C to była już zupełna padaka. Pewnego ranka po 3 dniowym nie używaniu zastrajkował definitywnie. Lampki na desce rozdzielczej co prawda zaświeciły się, ale przy przekręceniu kluczyka na ostatnie ustawienie robił tylko głuche "TYK"(hmmm może mało fachowe określenie ale tak jakoś to brzmiało <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> )Światła słabo bo słabo ale paliły się, radio też grało - ale mocy na odpalenie już nie starczało. Jako że co do stażu aku nie byłem pewien - przy zakupie właścicielka zapewniała że ma niby 2,5 roku ale tak naprawde to pewności nie było. No cóż uśmiechnęłem się do teścia no i prostownikem podładowałem aku. Na zbyt długo to nie starczyło bo ponownie przy porannym odpalaniu były problemy,( natomiast po jeździe i niewielkiej przerwie palił na dotyk ). Oczywiście forum zostało przejrzane na wszystkie sposoby ale żaden wątek nie dawał mi odpowiedzi(do tego dwie lewe ręce, plus brak zmysłu technicznego również nie ułatwiały sprawy) <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" /> .No i tak z dwa tygodnie pojeździłem aż ten "zbiornik prądu" większy tylko nieco od baterii R20(zwany szumnie akumulatorem <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> ) padł znów. Jako że z lekka się zirytowałem i wszelkie podpowiedzi znajomych wskazywały iż po prostu żywot akumulatora jest na wykończeniu zdecydowałem się na działanie radykalne i zakupiłem nowy akumator ( Centra 35 Ah - 170 zł)I cóz tu powoli opowiadanie będzie zmierzać do rozwiązania - gdyż po zamontowaniu i podjechaniu do sprzedawcy celem sprawdzenia ładowania, okazało się że prąd ładownia przy włączonych światełkach jest zdecydowanie za mały i wynosi coś koło 13,42. Sprzedawca powiedział że przy takim ładowaniu to i ten akumuator za długo nie pobryka i odesłał mnie do elektryka ( hmmm może zostane RAPerem??? <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> )Przechądząc do sedna - dziś się zebrałem do elektryka - padło na Polmozbyt na Białowieskiej gdzie się okazało że:
1- był lekki luz na pasku - podciągniecie go podniosło wartość do 13,58 czy jakoś tak
2- na przewodach koło takiej kostki tracił też jakieś 0,25 co po przepięciu kabli poprawiło wynik do ok 13,80
3- gdzieś koło alternatora też były jakieś straty i po kolejnym przepięciu udało się uzyskać upragnione 14,10 co uprawniało do pełnego ładowania akumulatora <img src="/images/graemlins/winner.gif" alt="" />
Reasumując i patrząc na sprawę z perspektywy czasu - dałem babola iż nie sprawdziłem wpierw ładowania lub też chociażby nie zapytałem szanownych uczestników forum co z tym fantem zrobić.
Trudno człowiek uczy się na błedach i może ktoś po tym poście się ich ustrzeże.
Pozdrawiam i przepraszam za tak długi wywód <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />