Czytając twój "najazd" na mnie zastanawiam się, czy my cały czas dyskutujemy o tym samym samochodzie. Twój problem polega na jednym - Ty cały czas bierzesz tylko pod uwagę to że "Ty umiesz jeździć/nie szalejesz za kierownicą i się nic nie stanie". To, że szczęśliwie zapewne nigdy "tikiem" dzwona nie zaliczyłeś niestety nie czyni tego auta bezpieczniejszym niż faktycznie jest.
A ja miałem kilkanaście, po których zmieniałem swoje zachowanie na drodze, a nie od razu samochód a nie taki czy inny samochód.
Czyli były one wynikiem tylko i wyłącznie twojej brawury, więc rzeczywiście przy ewentualnym "dzwonie" mógłbyś winić tylko siebie a nie taki czy inny samochód.
Rozumiem, że po przesiadce do innego samochodu nie będziesz odbijał w prawo w podobnych przypadkach?
Odpowiedź jest oczywista, ale co w przypadku, kiedy któregoś "pięknego" dnia po prostu nie zdążę uciec? Wolę na tę ewentualność już być "przygotowany" i jeździć samochodem, który może nie zapewni mi 100% bezpieczeństwa (bo tego nawet jadąc ciężarówką nie można być pewnym), ale przynajmniej zwiększy moje szanse przeżycia, czy wyjścia z wypadku z jak najmniejszymi obrażeniami, kilkukrotnie.
Inny samochód wpływa kojąco na serce i duszę?
Ja bym nie nazwał tego tak górnolotnie - po prostu na psychikę. Nie musiał bym tak zastanawiać się przed wyjazdem czy dzisiaj wrócę do domu, bo wiedziałbym, że to co "mogłem" dla swojego bezpieczeństwa to uczyniłem - mam w miarę bezpieczne (bo na "super" bezpieczne niestety mnie nie stać) auto i sam nie szaleję. Jeżeli trafię na idiotę to trudno - to już nie jest zależne ode mnie tylko od szczęścia, ale jeżeli już "przywalę" to moje szanse przeżycia są o wiele większe niż jakbym jechał tico.
Ja takim pewnym dobrego zdania o sobie samym... nie zawsze byłbym, niestety.
Oczywiście, ja również nie jestem kierowcą idealnym. Ale jak już coś "odwaliłem" (na początku przygody z własnym autem), to było to miasto, gdzie prędkości raczej są mniejsze w porównaniu do trasy, gdzie jeden błąd może być katastrofalny w skutkach, oczywiście ze względu na znaczną prędkość.
Ja znajduję jeszcze parę innych "plusów", które sam dostrzeżesz później, eksploatując inne auto...
A czy ja napisałem, że to jedyny plus? Oczywiście wszystko ma swoje plus i minusy... w tico jeszcze miło wspominam to, że wszędzie mogłem się "wcisnąć" i zaparkować podczas gdy inni swoimi "limuzynami" musieli dalej szukać... no ale mimo wszystko wolałbym te "limuzyny"
Czego? Bo się gubię.
Samochodu osobowego marki Daewoo Tico. Może z tymi "wieloma krajami" to przesadziłem, ale czytałem że właśnie w zachodniej Europie nie dopuszczono go do ruchu ze względów bezpieczeństwa. Jeżeli to nie prawda to - kajam się i przepraszam za wprowadzanie w błąd.
Łomatko... Znowu mnie obrzydzenie bierze. Zanim znowu zaczniesz pisać takie głupoty, przewertuj forum pod tym kątem i spróbuj uwierzyć, że od samego patrzenia na wraki nie giną ludzie.
Niedawny wypadek z udziałem tico:
Żeby nie było to obydwa pojazdy brały udział w jednym zdarzeniu i zderzyły się ze sobą. Co z tego, że kierowca tico jechał sobie przepisowo jak ten z renault widząc, że nie zdoła wyhamować przed zatrzymującymi się nim pojazdami i zamiast w prawo lub przywalić w te samochody to odbił na lewo i zderzył się z tico. I co? Scenic jak po stłuczce, a tico... widać na załączonym obrazku. Kierowca zmarł w szpitalu.
Rozumiem, że pewnie jeździsz tym autem od lat, masz sentyment, nie szalejesz i jest wszystko fajnie. Ale zrozum, że pierwsza sytuacja na drodze (nie z twojej winy) w której inne auto być może uratowałyby Ci zdrowie a nawet życie, to w tico od razu jesteś na "straconej" pozycji. Możemy się tak długo wyliczać, ale za nic nie przekonasz mnie, że tico nie odbiega niczym od "standardów" bezpieczeństwa bo tak po prostu nie jest.
A ten przypadek gdzie niby tirem uderzył w tico i kierowca przeżył to po prostu fart i wyjątek od reguły. Niestety fakt jest taki, że większość wypadków, o jakich się słyszy z udziałem tico (a rzeczywiście słyszy się dość rzadko, no ale przecież się zdarzają, przykład podałem powyżej, a i nietrudno w necie znaleźć inne) kończy się tragicznie.