Dzień dobry. Kłania się 1.3 GS
-
współczuje mam nadzieje że odszedł w spokoju...
Ja ostatnio na drodze miałem dość przykrą sytułacje odnośnie pieseczka... jakieś auto go potrąciło...(raczej bezdomny piesio) i biedy leżał na środku drogi oczywiście nikt sie nie zatrzymał i tylko przejeżdzali czesto nawet nad nim... bardzo przykre. Zatrzymałem się zablokowałem pas na którym leżał ustawiłem trójkąt zadzwoniłem na polcje by zadzwonili do schroniska i dali mi do niego numer. Po pięciu minutach pomoc ze schroniska nadjechała ale piesio odszedł w drodze do schroniska. Potem powiedziano mi że miał pogruchotany kręgosłup i jak by co to kaleką byłby do końca zycia, podobno nie cierpiał wyjąkowo bo był w szoku. Przykra jest znieczulica ludzi no ale jak czesto nie pomagają innym osobą to co dopiero pieską... a nie ma za to żadnej odpowiedzialnoś po prostu stało się...
-
......
na przyszlosc... jesli lezy pies na drodze i nie ucieka to znaczy ze fizycznie nie moze... moze to smutne ale takie psy sie usypia... i psa mozna przeniesc na pobocze, nie trzeba blokowac pasa ruchu... -
......
na przyszlosc... jesli lezy pies na drodze i nie ucieka
to znaczy ze fizycznie nie moze... moze to smutne
ale takie psy sie usypia...Nie zawsze. Przeciez nieraz po wypadku moze lezec bez ruchu a po leczeniu dojsc do siebie.
i psa mozna przeniesc
na pobocze, nie trzeba blokowac pasa ruchu...Duza czesc rannych psow bedzie sie rzucac z zebami... Jak lubisz byc pogryziony to zycze powodzenia.
-
Nie zawsze. Przeciez nieraz po wypadku moze lezec bez ruchu a po leczeniu dojsc do siebie.
Duza czesc rannych psow bedzie sie rzucac z zebami... Jak lubisz byc pogryziony to zycze
powodzenia.Racja!
Bardzo dobrze zrobiłeś.
Nasz drugi piesek - najukochańsza na świecie suczka - trafiła do nas z wypadku.
Znaleźliśmy ją leżącą na małej osiedlowej ulicy - była szczenaikiem,leżała bez ruchu na boku, miała przejechane tylne łapki i tylko cicho popiskiwała.
Zebraliśmy ją z drogi - wydawało się że jest zupełnie bezwładna, lizała tylko moją żonę po rękach w drodze do kiliniki weterynaryjnej.
Tam okazało się, że była przerażona, obolała i po prostu bała się poruszać bardzo bolącymi łapkami.
Kości były tylko pęknięte i po kilku tygodnaich naszej opieki zaczęła chodzić o własnych siłach.
Jest już z nami 6 lat i każdego dnia zagląda nam w oczy z miłością i wdzięcznością.
Jest bardzo ważnym członkiem rodziny, a była przejechanym, nikomu niepotrzebnym, bezpańskim kłębkiem futra.
Pomagajcie zawsze, jeśli możecie, zwierzakom w potrzebie. One nie są samodzielne tak jak my - często nie moga sobie poradzić i giną bez naszej pomocy.
Pozdrawiam. -
zawsze sa jakies wyjatki...