Piszczy, psiakrew, a było już tak pięknie...
-
Witam,
Od 10 miesięcy jeżdżę 5-letnim Swiftem 1.0 GL(40 tys. km) i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że piszczeć zaczął - nie zawsze, piszczy zdawałoby się przypadkowo, popiszczy i przestaje. Ani w trakcie hamowania, ani przyspieszania, ani na sprzędle - po prostu czasem piszczy i tyle. Mechanik twierdzi, że muszę z tym żyć (choć po prawdzie, na wieść o piskach ograniczył się do sprawdzenia klocków i paska klinowanego), ale trochę mi to sen z powiek spędza - poza tym felerem Suzukiem jestem oczarowany, póki nie zaczął piszczeć, jeździł jak złoto.
Acha, przy hamowaniu, czasem, bardzo rzadko, też zaczyna piszczeć, ale inaczej, niejednostajnie "dychawicznie" jakby stary autobus hamował, odgłos ewidentnie gdzies z tyłu dochodzi - z tym mogę żyć, bo jak już pisałem, zdarza sie to sporadycznie. Ale to 'podstawowe' piszczenie jest uciążliwe i jak na moje niewprawne ucho, nic dobrego oznaczać nie może.
Jeśli ktos ma pomysł, co to może być takiego - niech się zlituje i udzieli porady. -
Wiesz z twojego opisu to cieżko coś powiedzieć to może być wszystko od zawieszenia po łożyska w alternatorze chociaż to jest żadkość łożyska raczej wyją jak wściekłe.