Ze Swiftem w tle
-
Normalnie też mam +5/+10 km/h na liczniku niż by to wynikało z ograniczeń prędkości...
A masz wykalibrowany prędkościomierz? Przeważnie samochodowe prędkościomierze zawyżają wskazania o 5-10%. Do kalibracj można użyć GPSa, albo jeszcze lepiej ustawionych gdzieniegdzie radarów wyświetlających prędkość.
A dwie kolizje, jakie mi się przydarzyły miałem przy prędkości (mojej) 3km/h i 0km/h...
Podobnie do mnie, miałem 3 stłuczki i jeden wypadek (na szczęście to była rajdówka i nic mi się nie stało, ale maluch oficjalnie do kasacji) przy prędkościach: 70km/h (limit 70km/h), 50km/h (limit 60km/h) i dwa razy 0km/h. Sprawcy w dwóch pierwszych przypadkach jechali z tą samą prędkością, a w dwóch pozostałych to było 5km/h i 30km/h. A policja nadal twierdzi że prędkość jest przyczyną wypadków. No tak, jakby wszystkie samochody stały na parkingach, to wypadków by nie było...
Ale jak widzę, niektóre naprawdę kretyńskie zachowania - na przykład wyprzedzanie na
remontowanej drodze jednopasmowej (w każdą stronę) - z zakazem wyprzedzania oczywiście -
gościa, który jedzie 20k/h więcej niż jest dozwolone, przez gościa któremu jeszcze bardziej
się spieszy (a ten odcinek ma całe 2km/h długości), a który potem ładuje się na czołówkę,
to nóż się w garści otwiera...Nie noszę w kieszeni noża, bo za często miałbym pociętą nogę <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
A na poważniej to nóż mi się w plecaku otwiera jak widzę policjantów, którzy zamiast łapać szaleńców zagrażających mojemu zdrowiu i życiu siedzą w krzakach na szerokiej i prostej drodze i pilnują przestrzegania przepisowej prędkości. Myślałem że policja jest od zapewnienia bezpieczeństwa, a nie wyłącznie egzekwowania przestrzegania przepisów w najprostszy możliwy sposób, ale chyba się myliłem. Ciekawe ile razy w życiu policjant wręczył mandat za zmianę pasa ruchu bez kierunkowskazu i władowanie się prosto pod koła. Chyba niewiele...A co do ograniczeń prędkości jeszcze, to kilka dni temu jechałem zakręciastą drogą na której był limit 60mph (97km/h), a nie dało się jechać szybciej niż 40mph (60km/h), bo droga była bardzo wąska (tak że dwa TIRy by się w żaden sposób nie minęły) i nie widać było co się czai za zakrętem, wystarczyło żeby stał tam choćby popsuty samochód i wypadek murowany. Ograniczenia prędkości nie mają żadnego związku z realną prędkością bezpieczną.
-
A masz wykalibrowany prędkościomierz? Przeważnie
samochodowe prędkościomierze zawyżają wskazania o
5-10%. Do kalibracj można użyć GPSa, albo jeszcze
lepiej ustawionych gdzieniegdzie radarów
wyświetlających prędkość.
Sprawdzałem z GPSem - prędkościomiesz pokazuje ok. 3km mniej niż GPS (przynajmniej do 170km/h)Podobnie do mnie, miałem 3 stłuczki i jeden wypadek (na
szczęście to była rajdówka i nic mi się nie stało,
ale maluch oficjalnie do kasacji) przy
prędkościach: 70km/h (limit 70km/h), 50km/h (limit
60km/h) i dwa razy 0km/h. Sprawcy w dwóch
pierwszych przypadkach jechali z tą samą
prędkością, a w dwóch pozostałych to było 5km/h i
30km/h. A policja nadal twierdzi że prędkość jest
przyczyną wypadków. No tak, jakby wszystkie
samochody stały na parkingach, to wypadków by nie
było...
W 90% przypadków powodem śmiertelnego wypadku jest wyprzedzanie, albo zjechanie na przeciwny pas...Nie noszę w kieszeni noża, bo za często miałbym pociętą
nogę
A na poważniej to nóż mi się w plecaku otwiera jak widzę
policjantów, którzy zamiast łapać szaleńców
zagrażających mojemu zdrowiu i życiu siedzą w
krzakach na szerokiej i prostej drodze i pilnują
przestrzegania przepisowej prędkości. Myślałem że
policja jest od zapewnienia bezpieczeństwa, a nie
wyłącznie egzekwowania przestrzegania przepisów w
najprostszy możliwy sposób, ale chyba się myliłem.
Ciekawe ile razy w życiu policjant wręczył mandat
za zmianę pasa ruchu bez kierunkowskazu i
władowanie się prosto pod koła. Chyba niewiele...
A co do ograniczeń prędkości jeszcze, to kilka dni temu
jechałem zakręciastą drogą na której był limit
60mph (97km/h), a nie dało się jechać szybciej niż
40mph (60km/h), bo droga była bardzo wąska (tak że
dwa TIRy by się w żaden sposób nie minęły) i nie
widać było co się czai za zakrętem, wystarczyło
żeby stał tam choćby popsuty samochód i wypadek
murowany. Ograniczenia prędkości nie mają żadnego
związku z realną prędkością bezpieczną.
Najlepszym rozwiązaniem były by patrole - nie tylko te nieoznaczone, ale przede wszystkim oznaczone - ludzie zupełnie inaczej się zachowują, jak widzą oznakowany samochód policyjny na drodze (nie tylko drogówki)... -
A masz wykalibrowany prędkościomierz? Przeważnie samochodowe prędkościomierze zawyżają wskazania
o 5-10%.Ja jestem szczęściarzem którego prędkościomierz pokazuje stan faktyczny. Jechałem 62 km/h na ograniczeniu prędkości do 40 km/h i dostałem mandat za przekroczenie prędkości. Radar pokazywał 62 km/h.
Ograniczenia prędkości nie mają żadnego związku z realną prędkością bezpieczną.
I dowodem na to ma być te kilka przypadków które opisałeś ? Jeśli tak to trochę się zpędziłeś.
-
Noodles, a pokaż mi choć JEDNO ograniczenie prędkości, które ma zawsze wartość równą prędkości bezpiecznej w danym miejscu.
Nie ma takiego.
Jeżeli jest ograniczenie do 70km/h to właśnie z taką prędkością jest rozsądnie jechać w czasie zamieci śnieżnej lub gęstej mgły?
Bezpieczna prędkość zależy od warunków atmosferycznych, umiejętności kierowcy, jakości zawieszenia i ergonomii samochodu, natężenia ruchu, topografii terenu, a także od bardzo wielu innych czynników, to jest naprawdę bardzo skomplikowana sprawa. Czy zastanawiałeś się jaka jest faktyczna różnica między bezpieczną prędkością na tym samym odcinku drogi przy różnych warunkach atmosferycznych? KILKUKROTNA. Może to być w danym miejscu np. 25km/h w czasie nocnej ulewy i 110km/h w słoneczny letni dzień przy znikomym natężeniu ruchu. A znak stoi zawsze ten sam 50km/h...ZAWSZE będę podtrzymywał moje zdanie, że sztywne ograniczenia prędkości są bez sensu. Podoba mi się, że coraz więcej (zwłaszcza w Niemczech) pojawia się znaków dynamicznie wyświetlanych na tablicach, jeżeli ktoś mądry to obsługuje, to takie ograniczenie będzie miało związek z aktualną sytuacją na drodze. Nadal nie zniweluje to różnic w umiejętnościach kierowców i jakości samochodów, ale przynajmniej będzie bliższe rzeczywistym warunkom niż jakiekolwiek sztywne ograniczenie.
-
Podobają mi się i znacznie prostsze rozwiązania, typu warunkowe ograniczenie prędkości - znak, a pod nim tabliczka - "w deszczu/mżawce" itp... Finezji nie trzeba a jak ułatwia podróż???
Oczywiście nie zapobiega idiotom sunącym 170km/h na jednopasmowych drogach w nocy i przy dużym natężeniu ruchu... <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" />
-
Oczywiście nie zapobiega idiotom sunącym 170km/h na jednopasmowych drogach w nocy i przy dużym
natężeniu ruchu...No właśnie, nie sama prędkość jest niebezpieczna tylko róźnice w prędkości między pojazdami na jednej drodze, a tak naprawdę niebezpieczna to jest głupota i brawura i to je należy w bardzo ostry sposób bez żadnej litości eliminować.
-
Noodles, a pokaż mi choć JEDNO ograniczenie prędkości, które ma zawsze wartość równą prędkości
bezpiecznej w danym miejscu.A czy da się określic jednaą bezpieczną prędkośc dla każdego miejsca ?
Jeżeli jest ograniczenie do 70km/h to właśnie z taką prędkością jest rozsądnie jechać w czasie
zamieci śnieżnej lub gęstej mgły?
Bezpieczna prędkość zależy od warunków atmosferycznych, umiejętności kierowcy, jakości
zawieszenia i ergonomii samochodu, natężenia ruchu, topografii terenu, a także od bardzo
wielu innych czynników, to jest naprawdę bardzo skomplikowana sprawa. Czy zastanawiałeś
się jaka jest faktyczna różnica między bezpieczną prędkością na tym samym odcinku drogi
przy różnych warunkach atmosferycznych? KILKUKROTNA. Może to być w danym miejscu np.
25km/h w czasie nocnej ulewy i 110km/h w słoneczny letni dzień przy znikomym natężeniu
ruchu. A znak stoi zawsze ten sam 50km/h...
ZAWSZE będę podtrzymywał moje zdanie, że sztywne ograniczenia prędkości są bez sensu. Podoba mi
się, że coraz więcej (zwłaszcza w Niemczech) pojawia się znaków dynamicznie wyświetlanych
na tablicach, jeżeli ktoś mądry to obsługuje, to takie ograniczenie będzie miało związek z
aktualną sytuacją na drodze.O ile na autostradach jest pewnie możliwe to w miastach i wsiach już będzie trudniej. Poza tym myslę że taki system raczej obniżyłby jeszcze w trudnch warunkach pogodowych te sztywne dzisiaj prędkości niż je podwyższył w dobrych warunakach. Inna rzecz to natura polskich kierowców. Ilu kierowców przestrzega dzisiaj ograniczenia do 40 czy 50 km/h ? 5% czy mniej ? Jadą conajmniej 60 km/h (tak wynika z moich obserwacji). Jeśli dynamicznie ustalane ograniczenie prędkości pozwoli im w tym miejscu jechać 60 lub 70 km/h to oni pojadą 80 lub 90 km/h. Niestety nie dorośliśmy do takich liberalnych zasad. Może Anglicy tak ale my nie.
-
tak tylko sie wtrące i zapodam mój experyment:
ostatnimi czasami "wkręciło" mi się powolne jeżdżenie... po mieście "śmigam" około 50-60km/h non stop i oto moje spostrzeżenia:
ZALETY:
--> spadło zużycie paliwa !! jeżdżąc max na IV biegu i zmieniając przełożenia przy +- 2000 obr
--> zaczęłem "trafiać w zieloną falę przez miasto... jade płynnie mijając 5-6 skrzyżowań z sygnalizacją
--> mój sposób jazdy stał sie bardziej kulturalny... (przepuszaczam pieszych na przejściu, itd)
--> spadło zużycie klocków hamulcowych (hamuje powoli silniczkiem widząc z daleka ew.przeszkode)ale jest jeden warunek:
z radioodbiornika musi sączyć się jakaś łagodna muzyczka np. Bob Marley (co kto lubi)naprawdę warto zmienić swój styl jazdy... polecam...
JEŹDZIJMY Z WYOBRAŹNIĄ <img src="/images/graemlins/diabel.gif" alt="" />WADY:
--> (jeszcze tydzień takiej jazdy i zwariuje <img src="/images/graemlins/wpysd.gif" alt="" />)
--> setki koni mechanicznych pod maską mojego pokraka sie marnuje...i to tyle eksperymentów... myśle że czasami warto sie w ten sposób odchamić <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
-
--> zaczęłem "trafiać w zieloną falę przez miasto... jade płynnie mijając 5-6 skrzyżowań z sygnalizacją
To chyba w Legnicy, bo w Warszawie mnóstwo skrzyżowań jest nastawionych na 80-90km/h, jeżeli jadę wolniej to stoję na czerwonym. <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
-
W zasadzie mam tak od kilku miesięcy - zaletą jest wyraźny spadek paliwa - typowe obroty po mieście są poniżej 2000obr/min...
-
Jeśli dynamicznie ustalane
ograniczenie prędkości pozwoli im w tym miejscu jechać 60 lub 70 km/h to oni pojadą 80 lub
90 km/h. Niestety nie dorośliśmy do takich liberalnych zasad. Może Anglicy tak ale my nie.Ale należy zastanowić się co jest celem - spowodowanie żeby wszyscy jak najwolniej jeździli czy żeby nie było wypadków? Ty chyba cały czas dążysz do pierwszego rozwiązania. Łatwo je osiągnąć ustawiając absurdalne ograniczenia i ostro je egzekwując - metoda angielska. To jest jednak wylewanie dziecka z kąpielą - samochód przecież służy do tego żeby szybko i wygodnie jeździć. Można też podejść z głową - naprawdę nauczyć ludzi jeździć i ostro eliminować osobników będących zagrożeniem dla innych (np. wysyłając tysiące nieoznakowanych radiowozów z kamerami). Nieważne czy wszyscy jadą 50km/h czy 70km/h dopóki wszyscy jadą z tą samą prędkością i jest ona adekwatna do panujących warunków. Zwróć uwagę że wypadki przeważnie powodują kierowcy którzy jadą dużo szybciej lub dużo wolniej od reszty.
Mam kolegę, który pracuje w duuużej firmie. On i kilka tysięcy innych pracowników jeżdżących służbowymi samochodami zostało wysłanych na kurs doskonalenia jazdy. Najpierw jeden, potem drugi dla bardzo zaawansowanych. Rezultat - w skali całej firmy gwałtowny spadek ilości wypadków. Podobno firma na całej tej akcji nie straciła. Jeżeli prywatnej firmie się to opłaca, to tym bardziej opłacałoby się państwu uczenie ludzi naprawdę jeździć, a nie sprzedawanie praw jazdy każdemu kto da w łapę. Zysk byłby bardzo wymierny, straty związane z wypadkami samochodowymi (bezpośrednie i pośrednie) to naprawdę ogromne pieniądze, a nie utracone życie czy zdrowie ludzi to już oczywisty skarb.
-
Ale należy zastanowić się co jest celem - spowodowanie żeby wszyscy jak najwolniej jeździli czy
żeby nie było wypadków? Ty chyba cały czas dążysz do pierwszego rozwiązania. Łatwo je
osiągnąć ustawiając absurdalne ograniczenia i ostro je egzekwując - metoda angielska. To
jest jednak wylewanie dziecka z kąpielą - samochód przecież służy do tego żeby szybko i
wygodnie jeździć. Można też podejść z głową - naprawdę nauczyć ludzi jeździć i ostro
eliminować osobników będących zagrożeniem dla innych (np. wysyłając tysiące nieoznakowanych
radiowozów z kamerami). Nieważne czy wszyscy jadą 50km/h czy 70km/h dopóki wszyscy jadą z
tą samą prędkością i jest ona adekwatna do panujących warunków. Zwróć uwagę że wypadki
przeważnie powodują kierowcy którzy jadą dużo szybciej lub dużo wolniej od reszty.Mam kolegę, który pracuje w duuużej firmie. On i kilka tysięcy innych pracowników jeżdżących
służbowymi samochodami zostało wysłanych na kurs doskonalenia jazdy. Najpierw jeden, potem
drugi dla bardzo zaawansowanych. Rezultat - w skali całej firmy gwałtowny spadek ilości
wypadków. Podobno firma na całej tej akcji nie straciła. Jeżeli prywatnej firmie się to
opłaca, to tym bardziej opłacałoby się państwu uczenie ludzi naprawdę jeździć, a nie
sprzedawanie praw jazdy każdemu kto da w łapę. Zysk byłby bardzo wymierny, straty związane
z wypadkami samochodowymi (bezpośrednie i pośrednie) to naprawdę ogromne pieniądze, a nie
utracone życie czy zdrowie ludzi to już oczywisty skarb.dobrze prawisz <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
tyle tylko ze to taka sama utopia jak komunizm <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
no i po przeliczeniu to okaze sie ze wladze <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" /> by stracily sporo kaski wiec po co ?
lepiej faktycznie na modłe angielska sztywno ograniczac zapedy kierowcow <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
<img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" /> -
dobrze prawisz
tyle tylko ze to taka sama utopia jak komunizm
no i po przeliczeniu to okaze sie ze wladze by
stracily sporo kaski wiec po co ?
lepiej faktycznie na modłe angielska sztywno ograniczac
zapedy kierowcowHmm, strata kaski powiadasz?... A czy śmierć dziesiątek tysięcy ludzi rocznie w wieku produkcyjnym nie jest bolesną stratą dla państwa?
-
Hmm, strata kaski powiadasz?... A czy śmierć dziesiątek tysięcy ludzi rocznie w wieku
produkcyjnym nie jest bolesną stratą dla państwa?prawdopodobnie <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
mialem dodac cos jeszze ale mogloby sie okazac ze moje poglady na pewne sprawy są bardziej niz dziwne wiec z mojej strony EOT
<img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" /> -
Łatwo je osiągnąć ustawiając absurdalne ograniczenia i ostro je egzekwując - metoda angielska.
Gdyby to było łatwo osiągnąc to w Polsce na drogach przestali by ginąc ludzie.
samochód przecież służy do tego żeby szybko i wygodnie jeździć.
... i bezpiecznie.
Można też podejść z głową - naprawdę nauczyć ludzi jeździć i ostro eliminować osobników będących > zagrożeniem dla innych(np. wysyłając tysiące nieoznakowanych radiowozów z kamerami).
Ani ludzi nie nauczysz ani policji radiowozów nie dokupisz.
Nieważne czy wszyscy jadą 50km/h czy 70km/h dopóki wszyscy jadą z tą samą prędkością i jest ona > adekwatna do panujących warunków.
To może zamiast ograniczeń prędkości należy wprowadzić pojęcie "prędkości minimalnej" i karać za jej niedotrzymanie ?
Zwróć uwagę że wypadki przeważnie powodują kierowcy którzy jadą dużo szybciej lub dużo wolniej
od reszty.Wierz mi że zwracam uwage. I nie zauważyłem żeby ci co jadą za wolno powodowali wypadki. Ale ci co ich na siłe wyprzedzaja - owszem.
-
Wierz mi że zwracam uwage. I nie zauważyłem żeby ci co jadą za wolno powodowali wypadki.
To mało widziałeś. Przez kilka lat jeździłem bardzo dużo po Warszawie (2000 km miesięcznie wyłącznie po mieście) i widziałem już kilka wypadków spowodowanych przez wolno turlające się samochody (zdecydowanie poniżej ograniczeń), których kierowcy nagle wpadli na pomysł zmiany pasa ruchu i władowania się tuż przed jadący szybciej pojazd (i to wcale nie za szybko).
Należałoby wymyślić sposób na wyeliminowanie dwóch kategorii kierowców:
a) wariatów popisujących się przed innymi lub samym sobą, a jednocześnie nie potrafiących i nie chcących prawidłowo ocenić sytuacji na drodze
b) osoby nie radzące sobie z prowadzeniem pojazdu mechanicznego, dla których sama czynność prowadzenia to ogromny wysiłek, niezdecydowane, ciągle wahające się, itd.
Kierowcy typu b wcale nie są tacy niegroźni jak mogłoby się wydawać (patrz początek posta). Sam się śmiałem kiedyś z legend o kierowcach w kapeluszach jeżdżących maluchami, ale teraz autentycznie takich omijam z bardzo daleka, bo widziałem już jak robili rzeczy które "filozofom się nie śniły" (pozdrowienia dla Naczelnego <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />).Mieszkałem rok w Belgii i tam kierowcy są beznadziejni, a wynika to z faktu, że kiedyś prawo jazdy DOSTAWAŁO się razem z kupionym samochodem, nie było żadnych egzaminów. Teraz są już egzaminy, ale nie ma obowiązku chodzenia na kurs i ci którzy dostali prawo jazdy bez żadnej nauki teraz uczą nowych kierowców. Rezultat jest jaki widać. To jako argument przeciw opinii, że szkolenie kierowców na wysokim poziomie jest nieopłacalne. Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Zauważcie że praktycznie nie ma wypadków lotniczych spowodowanych przez wspomnianych przeze mnie ludzi kategorii a lub b - po prostu tacy nie kończą szkolenia, a poza tym jest ono na tak wysokim poziomie, że jak już je ktoś ukończy, to jest naprawdę świadomym pilotem i nie w głowie mu głupoty. Nie chodzi tu wyłącznie o sztywne przepisy lotnicze, ale po prostu o mentalność ludzi zasiadających za sterami.
Swoją drogą nasza dyskusja jest jałowa, bo i tak żadnego wpływu na przepisy i szkolenie kierowców nie mamy. Jedyne co możemy zrobić to po prostu starać się SAMEMU bezpiecznie jeździć i przy każdej okazji uczyć tego znajomych.
-
Jedyne co możemy zrobić to po prostu starać się SAMEMU bezpiecznie
jeździć i przy każdej okazji uczyć tego znajomych.
dokladnie <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> dla Tego pana
<img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" /> -
widziałem już kilka wypadków spowodowanych przez wolno turlające
się samochody (zdecydowanie poniżej ograniczeń), których kierowcy nagle wpadli na pomysł
zmiany pasa ruchu i władowania się tuż przed jadący szybciej pojazd (i to wcale nie za
szybko).To chyba jest zły przykład bo w tym wypadku przyczyną nie jest zbyt mała prędkość lecz nagła zmiana pasa ruch bez upewnienia się czy ktos nie nadjezdża. Każdy przeciez ma takie doświadczenia że dojeżdża do skrzyżowania którego nie zna i stwierdza że znajduje się na niewłaściwym pasie. Jeśli pojedzie z taka prędkościa jak wszyscy to nie zdąży zmienic pasa przy duzym natężeniu ruchu. Wtedy się zwalnia i czeka na możliwośc zmiany pasa. Problem wtedy nie w prędkości tylko w bezpiecznym wykonaniu manewru.
Należałoby wymyślić sposób na wyeliminowanie dwóch kategorii kierowców:
a) wariatów popisujących się przed innymi lub samym sobą, a jednocześnie nie potrafiących i nie
chcących prawidłowo ocenić sytuacji na drodze
b) osoby nie radzące sobie z prowadzeniem pojazdu mechanicznego, dla których sama czynność
prowadzenia to ogromny wysiłek, niezdecydowane, ciągle wahające się, itd.Słusznie. Tylko jak ? Dłuższe kursy ?
Swoją drogą nasza dyskusja jest jałowa, bo i tak żadnego wpływu na przepisy i szkolenie
kierowców nie mamy.To należało by zamknąć większośc for dyskusyjnych skoro nie mozna dyskutować o sprawach na które nie ma się wpływu.
Jedyne co możemy zrobić to po prostu starać się SAMEMU bezpiecznie jeździć
To już bardzo dużo.
i przy każdej okazji uczyć tego znajomych.
A kto mnie będzie słuchał jak wszyscy są doskonałymi kierowcami w swoim mniemaniu ?
-
To chyba jest zły przykład bo w tym wypadku przyczyną nie jest zbyt mała prędkość
lecz nagła zmiana pasa ruch bez upewnienia się czy ktos nie nadjezdża.Tak samo w przypadku za dużej prędkości.
A kto mnie będzie słuchał jak wszyscy są doskonałymi kierowcami w swoim mniemaniu ?
Po prostu trzeba ich uczyć szacunku <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Przykłady częściowo z innej bajki:
Kiedyś trenowaliśmy na torze w Słomczynie Malcami i innym sprzętem. Jako że była niedziela i giełda była czynna, było sporo widzów. W pewnym momencie podjechało czarne BMW i wysiadło z niego kilku łysych łebków i zapytało czy mogliby się przejechać. Zgoda została udzielona, podpisali cyrograf że na własną odpowiedzialność, pożyczyli od nas kaski i w drogę.
Rezultat?
Wszystkie Maluchy ich wyprzedzały! <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
I to żeby nie było że same rallycrossowe potwory - nawet te zupełnie amatorskie bez zbytnich przeróbek.Zabawy było co niemiara, a goście przekonali się że fakt że mają lśniącą brykę z silnikiem 2.8 wcale nie oznacza że są w stanie dogonić Malucha.
Kiedy indziej na jakimś KJSie przysłuchiwałem się śmiechom załogi ślicznego niebieskiego Subaru, którzy brechtali się ze startujących przed nimi. Jak sami wystartowali to dopiero inni mieli zabawę. Ja po prostu się załamałem. Ciekawy jestem czy po tym coś do nich dotarło...
Uważam że każdy powinien choć raz w życiu wziąć udział w KJSie, brutalnie zrewidowałby swoje poglądy na temat własnego mistrzostwa. Dlatego dobre szkoły doskonalenia jazdy naprawdę dużo dają pokazując uczniom jacy są ciency. Zdecydowanie poprawia to bezpieczeństwo na drogach, bo tacy ludzie potem wiedzą, że przy prędkosci już 70km/h niewiele mogą zrobić i jadą wolno tam gdzie trzeba wolno, a w miarę szybko tam gdzie da się szybciej. Ile razy słyszałem tłumaczenia sprawców wypadków "samochód wpadł w poślizg i już nic nie mogłem zrobić". Kierowca powinien być nauczony nie dopuścić do poślizgu jeżeli tego nie chce, a jeżeli już to nastąpi, to go szybko opanować. To nie są umiejętności rajdowe, to są zupełne podstawy.
Dobra, wiem że nie ma na to pieniędzy, ale ja się pytam jaki jest uśredniony koszt bezpośredni i pośredni wypadków przypadający na jednego kierowcę. Nie taniej by wyszło go dobrze wyszkolić? Nie taniej by wyszło zamiast instalować nowe fotoradary kupić "cywilne" samochody i wyłapywać tych, którzy naprawdę niebezpiecznie jeżdżą? Zgadzam się, że to trudna i długa droga, ale czy mamy lepszą alternatywę? Ograniczyć prędkość do 10km/h? Wypadki oczywiście nadal będą, tyle że ich skutki będą mniejsze. Ale czy trzeba wylewać dziecko razem z kąpielą?
-
Uważam że każdy powinien choć raz w życiu wziąć udział w KJSie, brutalnie zrewidowałby swoje
poglądy na temat własnego mistrzostwa.Dobre słowa <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Jako pilot na kilku kjs'ach stwierdziłem że dużo mocy w samochodzie to zbędna rzecz. <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" /> Co mi z mocy jak nie lubie szybko jeździć, ciągnąć silnika do 7850 obr/min. Inaczej widzę teraz zakręty. Tu mam u siebie ich trochę. Bo tak naprawdę, dopiero zakręt jest prawdziwym wyzwaniem... W lewo 90st... Łagodnie na 3cim biegu... Zakręt... Swift się wychyla... Opony wyginają... Boki ścierają... Wyjście z zakrętu...