Zapytałem kolegę będącego bardziej na bieżąco w tych sprawach. Potwierdził on moją dotychczasową wiedzę i przypuszczenia; otóż niewiele zmieniło się w tym temacie. Żadna maska i żaden pochłaniacz nie chronią przed opadem radioaktywnym; owszem, filtr zatrzyma chemię i pył radioaktywny, ale w takim przypadku człowiek jest cały czas napromieniowywany przez opad (nawet przez to, co opadnie na maskę, na ubranie itd.). I tyle...
Co wybrać? Otóż to, co jest najnowocześniejsze (i nie warto wybierać najtańszych rzeczy). Podam przykłady z naszego polskiego podwórka; jeśli chcesz szukać na rynku niemieckim, musisz nieco zagłębić się w temat - kieruj się właściwościami, opisami (chociażby na Wikipedii albo maskpol.com.pl/produkty-specjalne) i porównuj z tym, co jest u Ciebie dostępne.
Przez długie lata, nawet do początku XXI wieku, używano w polskim wojsku popularnych "słoni", czyli SzM-41M. Niestety, maski te od dawna nie były produkowane i wymieniane, guma się zestarzała i w latach 90-tych zaczęto sukcesywnie zastępować je polską podróbą amerykańskiego "buldoga", czyli MP-4 - wygodną maską z małymi wkładkami filtrującymi. Potem unowocześniano sprzęt; weszła MP-5 firmy Maskpol, której sporą wadą była pękająca pośrodku szybka (jeden duży kawałek poliwęglanu), gdy maska była zginana. Następnie wprowadzono MP-6, już z dwoma wizjerami - i to jest obecnie w armii używane.
Co do maski, patrząc subiektywnie - uważam, że najlepsza jest maska zakrywająca jak największy obszar głowy. Chociażby dlatego, że większe pole powierzchni maski przylegającej do skóry zwiększa szczelność. No i jakoś wolę duży filtr w torbie, bo nie obciąża ryja, a dla wygody można połączyć go z maską dwoma wężami, wtedy torbę można umieścić nawet na plecach i ma się dużą swobodę ruchów. Osobiście (możecie się śmiać) używam dwa razy w roku, przed świętami, starego "słonia"... przy tarciu chrzanu. ;-)
Tak więc tyle, co mogę napisać. Poczytaj o tych polskich i jeśli chcesz niemiecką, porównaj opisy. I nie wybieraj najtańszych opcji.